Fotopułapka uwieczniła kolejnego "śmieciarza"
Rewolucja śmieciowa i konieczność podpisania umowy z samorządem na wywóz odpadów miały sprawić, że z lasów znikną dzikie wysypiska. Niestety tak się nie stało. Mimo złożonej deklaracji śmieciowej jeden z mieszkańców postanowił pozbyć się odpadów w lesie. Wpadł dzięki fotopułapce.
Dzikie wysypiska śmieci to od lat problem, który występuje w Poznaniu i jego okolicach. Poznańska straż miejska walczy z nim jak może, ale coraz częściej jest to walka z wiatrakami. Nawet mimo rewolucji śmieciowej, która miała nielegalne wysypiska wyeliminować.
Pomocna w walce ze "śmieciarzami" jest fotopułapka - aparat fotograficzny połączony ze stanowiskiem oficera dyżurnego. Sprzęt reaguje na ruch i robi zdjęcie "celowi". Choć większość mieszkańców złożyła deklaracje śmieciowe i płaci za odbiór odpadów Związkowi Międzygminnemu GOAP, fotopułapka wciąż jest przydatna.
W ostatnich dniach, po godzinie 3.00 nad ranem, aparat zadziałał na jednej z peryferyjnych ulic Poznania. Na drodze pojawił się samochód osobowy. Kierowca wyciągnął z bagażnika śmieci i wyrzucił je do przydrożnego rowu. Odjechał przekonany, że nikt nie widział jego czynu.
Spotkała go jednak "niespodzianka". - Po kilku dniach otrzymał wezwanie do stawiennictwa w jednostce straży miejskiej. Zapytany o zdarzenie wyraził zdziwienie i składał niejasne, wymijające odpowiedzi - tłumaczy Przemysław Piwecki, rzecznik straży miejskiej. - Zasłaniał się niepamięcią. Dowodził jednocześnie, że takie jego działanie byłoby irracjonalne, gdyż odpady z jego posesji wywozi legalna firma - wnosi przecież opłaty do ZM GOAP - dodaje. Mężczyzna zmienił zdanie, gdy... zobaczył zdjęcia wykonane przez fotopułapkę. Przyznał się do winy, przyjął mandat i zobowiązał się posprzątać wyrzucone śmieci.
- W ubiegłym roku, na terenie Poznania, strażnicy interweniowali skutecznie ponad 1 000 razy wobec osób zaśmiecających miejsca publiczne - kończy Piwecki.
Najpopularniejsze komentarze