Muzeum Etnograficzne: o sile andrzejkowych wróżb
Każdy andrzejkowe wróżby przeżywa na swój, indywidualny sposób. Można w nie wierzyć lub nie, ale one mają bardzo długą tradycję i są głęboko osadzone w naszej kulturze.
- Listopad, to zgodnie z dawnymi tradycjami miesiąc przełomowy, z zmieniającymi się radykalnie nastrojami - wyjaśnia Witold Przewoźny z poznańskiego Muzeum Etnograficznego. - Początek miesiąca - to świętowanie kultu zmarłych, co stanowi tradycję począwszy od VIII wieku. W świętego Marcina kończono prace polowe, by ziemia mogła odetchnąć, a ludzie, którzy zgromadzili już zebrane plony, mogli oddać się kontaktom z zaświatami.
Jak wyjaśnia etnograf, panującą listopadową ciemność i długie wieczory interpretowano jako nadchodzący koniec świata. Stąd też bardzo potrzebowano dodatkowej energii, czerpanej z sił wyższych niż ludzkie bytowanie. - Ta energia jest potrzebna każdemu człowiekowi, by przetrwał późną jesień i zimę. Bu doprowadził ludzi do dnia, gdy znowu zwycięży słońce - mówi.
- Andrzejki są rodzajem dialogu człowieka z duchami, z zaświatami, a wróżby umożliwiają ów tajemny kontakt i ujawniają kulisy przyszłości - dodaje Witold Przewoźny. - Ludzie lubią wsłuchiwać się w te podpowiedzi, dotyczące przyszłości, związków, płodności - bo rodzina i dzieci dawały podporę, stwarzały dawniej poczucie bezpieczeństwa - kończy.
Człowiek samotny na wsi był przegrany, a nasze zwyczaje są głęboko powiązane z kulturą wiejską. Dziewczęta wróżyły sobie w Andrzejki, a chłopcy - w Katarzynki. Obie płcie były na równi zainteresowane swoimi przyszłymi losami, które przecież były w ręku duchów i zaświatów i tylko one mogły zdradzić tajemnicę przyszłości.