Walka z karaluchami na poznańskich Winogradach
Karaluchy najbardziej kochają wieżowce. Walka z nimi jest bardzo trudna. Przyznają to zarówno lokatorzy, jak i administracja osiedli winogradzkich.
- Pojawiały się zwykle wieczorami lub nocą, przemykały po kątach, raczej nie rzucały się w oczy - opowiadają lokatorzy wynajmujący mieszkanie w wieżowcu na osiedlu Przyjaźni. - Na wszelki wypadek wynajęliśmy firmę. Kiedy tylko zaczęli pryskać, to spod szafek kuchennych i lodówki zaczęły wybiegać karaluchy, było ich pełno. Nie mieliśmy pojęcia, że aż tyle.
- Ostatnio najwięcej zgłoszeń mamy właśnie z osiedli winogradzkich - potwierdza Wojciech Dolski z firmy dezynsekcyjnej 3xD . Firma nie narzeka na brak pracy. Karaluchy to złoty interes. Zwykle wędrują tzw. suchymi pionami, które w wieżowcach obejmują kilkanaście pięter.
- Wykonujemy regularnie raz lub dwa razy do roku dezynsekcję - informuje Aniceta Nalaskowska z osiedla Wichrowe Wzgórze. Nikt na siłę nie ma prawa dezynfekować mieszkań lokatorów, a i tak administracje na czyszczenie prywatnych lokali nie mają pieniędzy. Jeżeli lokatorzy nie widzą problemu, to władze osiedla są bezradne. Karaluchy żerują w nocy, dlatego lokatorzy mogą nawet nie wiedzieć, że je u siebie mają.
- Zdarza się, że lokatorzy twierdzą, że im karaluchy nie przeszkadzają - przyznaje Sławomira Mamzer z administracji osiedla Przyjaźni. Dodaje, że i na tym osiedlu robiona jest przynajmniej raz-dwa razy w roku dezynsekcja pomieszczeń ogólnodostępnych. Ale zwykle brak pieniędzy powoduje, że nie wszyscy lokatorzy decydują się w tym samym czasie wykonać dezynsekcje u siebie w mieszkaniu. Wtedy karaluszy, a nawet szczurzy problem pozostaje.
Najpopularniejsze komentarze