Inwazja lisów na Górczynie
Lisy od kilku tygodni pojawiają się na Górczynie. Zwierzęta nie boją się ludzi, podchodzą do bloków i atakują inne zwierzęta. Weterynarze uspokajają, że problemu wścieklizny nie ma, ale apelują by lisów nie karmić i się do nich nie zbliżać.
Mieszkańcy twierdzą, że w okolicy ulic Palacza, Arciszewskiego i Górczyńskiej kilka tygodni temu pojawiły się lisy - Dwa dni temu pod moim balkonem sobie lisek chodził - mówi Władysław Kokociński, przewodniczący rady osiedla. Lisy nie boją się ludzi, podchodzą bardzo blisko bloków mieszkalnych i zagryzają inne zwierzęta. Mieszkańcy twierdzą, że kilka razy zawiadamiali o lisach Straż Miejską. Strażnicy zgłoszenia odnotowali i przekazali dalej, bo odławianie zwierząt nie należy do ich zadań - Odpowiedzieli mi przez telefon, że mam zadzwonić do leśniczego - twierdzi Kokociński.
Leśnicy mogą odłowić zwierzynę tylko w ściśle określonych przypadkach - Gdy zwierzyna jest poszkodowana. Gdy na przykład sarna jest ranna, wtedy my się nią zajmujemy, opiekujemy lub usypiamy - mówi Mieczysław Broński, dyrektor Zakładu Lasów Poznańskich. Leśnicy sądzą, że lisy pojawiły się w mieście, bo szukają jedzenia. Od kilkunastu lat odstrzał na terenie Wielkopolski jest niewielki, dlatego populacja się rozrasta - Następuje szukanie żeru, a akurat ten żer znajdują w śmietnikach. Stąd jest ta penetracja, która przeradza się nawet w przyzwyczajenie - dodaje Broński.
Służby miejskie apelują, żeby specjalnie nie interesować się dzikimi zwierzętami, które pojawiają się w mieście - Zostawmy te zwierzęta w spokoju. Jeśli my nie zrobimy im krzywdy, to myślę, że lis też nam krzywdy nie zrobi - mówi Jacek Kubiak, strażnik miejski. Weterynarze uspokajają. Od 2008 roku w Poznaniu odnotowano tylko jeden przypadek wścieklizny. Zarażony był nietoperz.
Najpopularniejsze komentarze