Kotorowski bohaterem kibiców Lecha
- Dziwna sprawa, że karetka nie mogła wjechać na boisko, a ja musiałem prosić ratowników o pomoc - mówi Krzysztof Kotorowski, który podczas meczu z Podbeskidziem odsuwał bandy reklamowe, aby na boisko mogła wjechać karetka. Kibice są dumni z zachowania swojego bramkarza i krytykują postawę stewardów oraz pracowników klubu.
O zderzeniu młodego Karola Linettego z bramkarzem Richardem Zajacem podczas sobotniego meczu i problemami z wjazdem na murawę karetki pisaliśmy już wczoraj. Więcej tutaj. Podczas całego zdarzenia bardzo zaangażowany w pomoc Linettemu był bramkarz Lecha Poznań Krzysztof Kotorowski, który natychmiast prosił o pomoc zespół karetki pogotowia obok swojej bramki. Zaczął nawet odsuwać bandy reklamowe, aby karetka szybko wjechała na murawę. Początkowo w swoich działaniach był osamotniony.
- Jest skandalem, że piłkarz, konkretnie pan Krzysztof, rozmontowuje, przy biernej postawie stewardów bimy. Prosi o wjazd, wręcz żąda. A co robi łysy g***** z karetki? Lata jak wściekły dookoła, manewruje, a na końcu leci jak p***** 60 m z noszami. Widać przeszkodzono mu w czymś ważniejszym do spełnienia, niż spełnienie tego, do czego był powołany. Za co mu zapłacono - komentuje całe zdarzenie jeden z kibiców na forum Wiary Lecha.
Ostatecznie karetka nie wjechała na murawę, a Karol Linetty po 7. minutach został zniesiony z murawy na noszach. Kibice jeszcze w czasie meczu podziękowali Kotorowskiemu z jego postawę, a zachowanie stewardów, ratowników i pracowników klubu mocno skrytykowali.
- Dziwna sprawa, że karetka nie mogła wjechać na boisko, a ja musiałem prosić ratowników o pomoc. Ktoś kompetentny w klubie musi wyjaśnić tą sytuację - mówił po meczu bramkarz Krzysztof Kotorowski z Lecha Poznań.
Rzecznik klubu Łukasz Borowicz na konferencji prasowej po meczu mówił, że "trwa ustalanie powodów takiej sytuacji". Natomiast wieczorem na łamach portalu poznan.sport.pl zasłaniał się regulaminem UEFA Safe & Security. - Od czasu Euro 2012 w Poznaniu jest tak, że karetka nie może wjechać na murawę. Do szpitala startuje z tego punktu, w którym się znajduje. Osoba określana jako pitch doctor jest w stałym kontakcie z załogami obu karetek. On decyduje o tym, czy na murawę wnoszone są zwykłe nosze czy nosze ortopedyczne. Zapewniam, że cała akcja po tym, jak Karol Linetty doznał urazu, była przeprowadzona pod pełną kontrolą - mówi Borowicz na łamach portalu poznan.sport.pl.
Karol Linetty opuścił szpital już w sobotę wieczorem. Okazało się, że miał 7-centymetrową ranę na czole i łuku brwiowym, która została zszyta.
Najpopularniejsze komentarze