Święto Pracy w Poznaniu minęło... pracowicie
Politycy lewicy jako główne problemy ludzi pracy w Polsce wymieniają umowy śmieciowe czy fikcyjny ośmiogodzinny dzień pracy. Zaznaczają, że hasła demonstracji pierwszomajowych sprzed lat wciąż są aktualne. Tymczasem niektórym Święto Pracy minęło bardzo pracowicie.
1 maja, w Święto Pracy, na poznańskim Franowie pełną parą szła budowa nowego centrum handlowego. Od godzin porannych można tu było zobaczyć robotników układających nawierzchnię parkingu. Pracowały koparki. - Sympatycznie, przyjemnie - mówi jeden z pracowników. - Jak trzeba to trzeba - dodaje kolejny.
Politycy lewicy przyznają, że historia wyzysku robotników sprzed 120 lat niestety powtarza się również dziś. - Pierwsza manifestacja 1-majowa w Poznaniu odbyła się w 1891 roku - mówi Tomasz Lewandowski, radny miejski SLD. - Szła pod hasłami 8-godzinnego dnia pracy i 5-dniowego tygodnia pracy - dodaje.
- Mamy 8-godzinny dzień pracy zapisany w kodeksie pracy, ale poza sferą budżetową proszę mi pokazać ludzi pracujących po 8 godzin - mówi Krystyna Łybacka, posłanka SLD. - Kiedyś uważano, że jak ktoś ma pracę to chroni go to przed ubóstwem. Dzisiaj praca nie chroni, ponieważ pensje są wyjątkowo niskie - dodaje.
SLD zwraca też uwagę, że lawinowo wzrasta liczba osób zatrudnionych na umowę śmieciową. Sojusz Lewicy Demokratycznej chce, by Minister Pracy i Polityki Społecznej przekazał środki z funduszu pracy pracodawcom, którzy w ciągu roku zatrudnią dwóch nowych pracowników. Dzięki temu nie będą musieli płacić za nich składek na ubezpieczenie społeczne.
Przedstawiciele SLD pojawili się w środę przy pomniku Marcina Kasprzaka w Czołowie. To poznański działacz ruchu robotniczego stracony na stokach Cytadeli Warszawskiej w 1905 roku. Lewica każdego roku składa tu kwiaty. - Nie chodzi tutaj o powrót do tych czasów. Bardziej o pewne idee, które były motorem działania Marcina Kasprzaka - mówi Adrian Kaczmarek, radny miejski SLD.
Pomnik Kasprzaka pierwotnie stał w Parku Wilsona (kiedyś zwany właśnie Parkiem Kasprzaka) w Poznaniu. Do Czołowa przeniesiono go w ramach dekomunizacji. - Zadbaliśmy o to, by pomnik nie został całkowicie zniszczony - podkreśla Łybacka.