MPK: podczas mrozów ręce pełne roboty
Choć od momentu, gdy do Poznania nadeszła fala mrozów pojazdy komunikacji miejskiej kursują bez większych problemów, pracownicy spółki przez 24 godziny mają ręce pełne roboty.
Ujemne temperatury nie dały się we znaki pasażerom komunikacji miejskiej. Od chwili, gdy w naszym mieście zrobiło się naprawdę zimno, nie doszło do poważniejszej awarii. Przynajmniej tak sądzą pasażerowie, którzy mają zapewniony stały dostęp do autobusów i tramwajów.
Jedni narzekają jednak na zbyt niskie temperatury w tramwajach. - Codziennie jeżdżę do pracy tramwajem MPK linia 12. Tramwaj wyjeżdża z pętli Starołęka o godzinie 5.05. Od około 2 tygodni w tramwaju jest bardzo zimno, w ogóle nie działa ogrzewanie. Można sobie tylko wyobrazić jakie panują tam warunki gdy temperatura na zewnątrz wynosi około -20 stopni Celsjusza. Gdy wysiadam na pętli osiedle Sobieskiego mam zimne ręce, nogi. To jest pół-godzinna jazda w zimnym tramwaju. MPK chwali się nowymi tramwajami, podnoszą ceny biletów, a wcale nie szanują pasażerów - pisze Ryszard.
- Tramwaj jest stosunkowo sporym pojazdem i na ogrzanie tak dużego wnętrza potrzebny jest czas - mówi Iwona Gajdzińska, rzeczniczka MPK. - Jest to jeden z pierwszych kursów na tej linii, ogrzewanie działa od kilkunastu, może kilkudziesięciu minut. Po każdym zatrzymaniu się na przystanku drzwi są otwierane, a w tramwaju po prostu robi się zimno.
Gajdzińska zapewnia, że nigdy na trasę nie wyrusza z zajezdni pojazd, który ma niesprawne ogrzewanie. - Podczas takich mrozów niestety często dochodzi do awarii ogrzewania, do awarii systemu elektronicznego - tłumaczy. - My podmieniamy pojazdy na trasie, by pasażerowie nie odczuli utrudnień. Robimy wszystko, by komunikacja działała sprawnie - podkreśla.
Choć w mediach nie pojawiają się doniesienia o poważniejszych awariach tramwajowych spowodowanych mrozami, dochodzi do nich regularnie. - Od chwili, gdy nadeszły mrozy nasze ekipy pracują praktycznie non stop. W tej chwili zmagamy się ze sporą awarią kabla 15000 V na ulicy Janickiego - mówi. - Tramwaje funkcjonują normalnie dzięki temu, że przełączyliśmy się na podstację Marcelińska. Ziemia w miejscu awarii jest tak zmrożona, że musimy ją ogrzewać palnikami. Nie możemy użyć ciężkiego sprzętu, by dodatkowo nie uszkodzić kabla. Gdyby okazało się, że awaria wystąpi teraz na podstacji Marcelińska, centrum miasta mogłoby zostać bez ruchu tramwajowego.
A to nie koniec problemów. - W takich temperaturach pękają szyny. Ubiegłej nocy nasze brygady, a mamy ich w tej chwili już pięć, musiały w aż 14 miejscach usuwać pęknięcia - m.in. na ulicach Dąbrowskiego, Roosevelta, czy Fredry. Staramy się działać w nocy, by w dzień komunikacja odbywała się normalnie.
Poważna awaria wystąpiła też w zajezdni przy ulicy Głogowskiej. - Ze względu na mrozy którego ranka okazało się, że mamy poważny problem w zajezdni. Istniała obawa, że tramwaje w ogóle nie będą mogły wyjechać na ulice. Na szczęście jakoś udało się awarię usunąć.
W tej chwili MPK ma też problemy z pracą zwrotnic. - Musimy je na bieżąco konserwować. Mamy nadzieję, że pasażerowie nie odczuwają tych problemów. Jest to możliwe tylko dzięki pracy sztabu ludzi.
Najpopularniejsze komentarze