Śmierć 15-latka: trwa dochodzenie
Policja i prokuratura badają sprawę 15-latka, którego ciało znaleziono we wtorek rano w lesie nieopodal Puszczykowa. - To wstrząs dla mieszkańców - przyznaje burmistrz miasta.
We wtorek podaliśmy informację o ciele 15-latka z Puszczykowa, które odnaleziono w godzinach porannych na terenie zagajnika leśnego w pobliżu miasta. Wśród potwierdzonych informacji znalazły się te o wieku nastolatka, miejscu odnalezienia zwłok i chwili wyjścia z domu (wyszedł w poniedziałek wieczorem).
W mediach pojawiło się sporo doniesień na temat zdarzenia, nie zostały one jednak oficjalnie potwierdzone przez prokuraturę lub policję. Magdalena Mazur-Prus, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu przyznała w środę, że nastolatek rzeczywiście miał na głowie foliówkę. - Bierzemy pod uwagę samobójstwo, ale nie wykluczamy udziału osób trzecich - mówi. - Mogę potwierdzić, że nastolatek odbył w poniedziałek wieczorem rozmowę z rodzicami. Po niej wyszedł z domu. Długo nie wracał i dlatego rodzice poinformowali policję.
Według ustaleń prokuratury 15-latek miał ciężkie życie w szkole. Koledzy zachowywali się wobec niego w niewłaściwy sposób. - Miał 15 lat, jego koledzy ze szkoły są w podobnym wieku. Jeśli ustalimy, że był np. nękany, osoby, które się tego dopuściły mogą stanąć przed Sądem Rodzinnym.
Nękania nie potwierdza burmistrz Puszczykowa, Andrzej Balcerek, który odbył już rozmowę z pedagogiem ze szkoły, w której uczył się chłopak. - To był normalny uczeń. Nie był wybitny, ale też nie miał problemów z nauką. Nic nie wskazywało, że coś takiego może się wydarzyć. Dla mieszkańców to wstrząs - mówi.
Dyrektor gimnazjum, do którego chodził chłopak, w środę nie chciał się wypowiadać w sprawie zdarzenia. Przesłuchania m.in. uczniów i nauczycieli ze szkoły mają się odbyć w najbliższym czasie. Na czwartek zaplanowano sekcję zwłok nastolatka, która powinna jednoznacznie wskazać przyczynę jego śmierci.