Forty ukryte pod ulicami Poznania
Widoczne dziś fragmenty Twierdzy Poznań to przede wszystkim 18 fortów na obrzeżach miasta i ruiny na Cytadeli. Ceglane fundamenty nie mniej ważnych umocnień kryją się pod jednak ulicami, wokół całego centrum Poznania. Zajrzyj do wnętrza odkopanej przez archeologów Furty Grobelnej, dawnej bramy wjazdowej do miasta.
Furtę Grobelną odsłonięto w miejscu, gdzie już za parę miesięcy ma się rozpocząć budowa nowej siedziby Wielkopolskiej Spółki Gazownictwa. Wykopaliska prowadzi tu Marian Baliński z Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Fortyfikacji. Zabytek powstawał w latach 1841-42 i był używany do końca XIX w. Przez ponad sto lat pozostawał ukryty pod ziemią i czekał na ponowne odkrycie przez archeologów.
- Furta Grobelna to jeden z elementów prawobrzeżnych fortyfikacji Poznania - mówi Marcin Walkowiak z Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Fortyfikacji. - To co widzimy w wykopie, to odsłonięty przejazd bramny i magazyn prochu - dodaje. Wykop archeologów ma kilkanaście metrów szerokości. Chodnik prowadzący do bramy i fundamenty magazynu znajdują się około metra poniżej poziomu nawierzchni obecnego parkingu przy ulicy Grobla.
- Tędy prowadził wyjazd z miasta w kierunku wschodnim. Na odkopanej nawierzchni widać nawet wyraźnie koleiny od kół wozów - opowiada Marcin Walkowiak. Brama jest zwrócona w stronę koryta Warty i znajdującego się po drugiej stronie rzeki kampusu Politechniki. W czasach pruskich wozy wyjeżdżały z niej w kierunku nadwarciańskich łąk i pobliskiej przeprawy promowej. Musiały w tym celu przebyć zwodzony most nad głęboką na 5 metrów fosą. Furta Grobelna była uzbrojona po zęby. Przejazdu broniły z obu stron strzelnice. Dzięki własnemu magazynowi prochu, nadwarciańska brama mogłaby się bronić przed wrogiem przez długi czas samodzielnie. Konstrukcja obiektu zdradza też estetyczny zmysł pruskich budowniczych. - Nieprzypadkowo prawie każda cegła w murach jest w innym kolorze - zwraca uwagę Walkowiak.
- Podobne dzieło można było niedawno zobaczyć na Śródce, gdzie przy okazji prac ziemnych odkopano dawną Bramę Bydgoską - przypomina Marcin Walkowiak. Bramę na Śródce już zasypano. Fragmenty Furty Grobelnej mają być natomiast wyeksponowane w podziemnej hali garażowej nowego biurowca gazowników nad Wartą. Ceglane relikty północnej części fortu już dziś zdobią piwnicę dzisiejszego budynku Gazowni z charakterystyczną szklaną Rotundą. Tam również znajduje się miniaturowa makieta całej fortyfikacji, wykonana przez pasjonatów z PTPF. Większa część okalającej centrum Poznania twierdzy poligonalnej pozostanie jednak ukryta w ziemi.
- W zasadzie ceglane fundamenty ciągną się z terenu gazowni aż do Andersii - mówi stojący w wykopie przy Grobli Marcin Walkowiak. Przy placu Andersa, w sąsiedztwie Browaru Huggera (dzisiejszego Starego Browaru), aż do lat powojennych stał potężny Fort Grolman. Dalej fortyfikacje ciągnęły się na północny zachód aleją Niepodległości do Fortu Colomb. Do dziś zachował się jego mały fragment pośrodku Parku Marcinkowskiego, w którym funkcjonuje pub. Był on wysunięty do przodu w stosunku do właściwego fortu, który stał w miejscu pustego parkingu przy Uniwersytecie Ekonomicznym, tam gdzie parę lat temu jeden z deweloperów chciał budować Koronę Tower. Kolejnym ważnym punktem umocnień były strzegące wjazdu na obecną ulicę Św. Marcin Brama Berlińska i Kaponiera Kolejowa. Twierdza poligonalna ciągnęła się poprzez kolejne umocnienia aż do Fortu Winiary na Cytadeli.
Żelazny uścisk fortyfikacji, jakim Prusacy w latach 1828-1869 zamknęli dzisiejsze centrum Poznania, znacząco zahamował rozwój miasta na wiele lat. Stolica Wielkopolski straciła także wiele cennych zabytków, które musiały ustąpić miejsca fortom lub nie mogły być remontowane z powodu znalezienia się poza murami miasta. Gdy pobliskie Wrocław i Szczecin się rozrastały, Poznań pozostawał wzorcowym miastem garnizonowym. Szybko się jednak okazało, że system oplatającej miasto twierdzy poligonalnej nie mógłby wytrzymać zmasowanego ostrzału coraz nowocześniejszej artylerii. W drugiej połowie XIX w. władze przystąpiły do budowy zewnętrznego pierścienia poznańskich fortów. Gdy były gotowe, duszący centrum pierścień murów okazał się niepotrzebny.
Zanim jednak miasto mogło rozszerzyć się na Łazarz i Jeżyce, gdzie na początku XX w. wyrosły secesyjne kamienice, musiało żądaniem wojskowych w sprawie gigantycznych odszkodowań za rozebranie fortyfikacji. Wyznaczona suma 12 mln marek znacznie przekraczała możliwości budżetu Poznania. W końcu odszkodowanie zgodził się wypłacić rząd w Berlinie, który przejął tereny poforteczne. Sprawę przyspieszyła chęć samego cesarza Wilhelma II, aby uczynić z miasta Poznań swoją rezydencję. Zadanie rozplanowania monumentalnej Dzielnicy Cesarskiej z zamkiem i operą powierzono uznanemu architektowi Josephowi Stübbenowi. W pasie po rozebranych fortyfikacjach wokół centrum wyznaczył on zielony ring, do dziś przywołujący w nazwie swego projektanta. Większość ceglanych fundamentów dawnej twierdzy poligonalnej kryje się dziś pod parkami i ogrodami wzdłuż delikatnie zakręcającej w stronę Cytadeli alei Niepodległości.