Protestował w Urzędzie Miasta, bez skutku
Jerzy Szarwark pojawił się w mediach we wrześniu ubiegłego roku, gdy przykuł się łańcuchem do barierek w poznańskim Urzędzie Miasta. Domagał się pomocy urzędników, m.in. dlatego, że ZUS odmówił mu renty i nie miał z czego żyć. Czy po ponad pół roku coś się zmieniło?
Jerzy Szarwark to 50-letni artysta plastyk, który od urodzenia zmaga się z niepełnosprawnością. Gdy w 2009 roku ZUS odmówił mu renty, postanowił wziąć sprawy we własne ręce. Wymyślił, że będzie sprzedawać kolekcje motyli, karykatur i portretów w poznańskiej Palmiarni. Dyrektor instytucji wstępnie zgodził się na taką propozycję. Gdy jednak założył działalność gospodarczą, dyrekcja palmiarni nie wyraziła zgody na handel w swoich pomieszczeniach tłumacząc się prawnymi obostrzeniami.
Szarwark ratunku szukał w Urzędzie Miasta, gdzie przez kilka miesięcy próbował otrzymać wsparcie. Bez skutku. We wrześniu przykuł się więc do barierek w Urzędzie Miasta i ogłosił, że będzie prowadzić protest głodowy. Po negocjacjach z urzędnikami dobrowolnie opuścił teren UM. Obiecano mu wtedy, że kolekcję motyli będzie mógł wystawić na Targach Aktywni 50+.
Czy od września w życiu Jerzego Szarwarka coś się zmieniło? Przeżyłem zimę bez prądu, w temperaturze około 0 stopni - mówi Szarwark. Wciąż nie może znaleźć pracy, a jego zadłużenie sięga już kilkudziesięciu tysięcy złotych. Nie ma żadnych dochodów, żywi się w jadłodajniach Caritasu.
Obietnica miasta dotycząca targów została spełniona. Udzielono mu pomocy prawnej, psychologicznej, na bieżąco załatwiliśmy mu możliwość wystawienia się na targach Aktywni 50+ - mówi Włodzimierz Groblewski, dyrektor Biura Kształtowania Relacji Społecznych z Urzędu Miasta. Mimo to, Szarwark uważa, że urzędnicy go lekceważą.
Chciałbym wreszcie doczekać w tym mieście kogoś, kto będzie te bariery likwidował - mówi Szarwark, który jeszcze przez kilka miesięcy musi mieć zarejestrowaną działalność gospodarczą. Brak dochodów może jednak doprowadzić do tego, że w najbliższym czasie zjawi się u niego komornik.