Słupca: spłonęło 7 hektarów trawy
Wraz z nadejściem wiosny strażacy otrzymują coraz więcej zgłoszeń dotyczących wypalania traw. W nocy z niedzieli na poniedziałek w Zagórowie pod Słupcą spłonęło aż 7 hektarów traw.
Już od początku marca strażacy regularnie otrzymują zgłoszenia dotyczące wypalania traw. To proceder, który powtarza się każdego roku. Działkowcy, rolnicy, a w wielu przypadkach również osoby, które podpalają trawy dla żartu, nie zdają sobie sprawy, jak wielką szkodę wyrządzają środowisku.
Wiele zwierząt, nie mając możliwości ucieczki, pali się żywcem. Zniszczeniu ulegają tzw. naturalne miodowniki dla pszczół. Giną owady i ich formy przetrwalnikowe, ptaki, ich gniazda i lęgi, żaby, ślimaki, a także mieszkańcy podziemnych nor: krety, czy nornice.
Zdaniem rolników i działkowców podpalających trawę, ma to użyźnić glebę i sprawić, że ziemia szybciej dojdzie do siebie po zimie. Niestety, konsekwencje wypalania traw są katastrofalne. W rzeczywistości ziemia po takim "zabiegu" nawet przez lata może się nie nadawać do użytku.
Do największego w ostatnich dniach pożaru traw doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek w Zagórowie pod Słupcą. Około godziny 23.00 we wskazanym przez zgłaszającego pożar miejscu pojawiło się kilka jednostek Straży Pożarnej. Jak się okazało - ogień objął już kilka hektarów łąki.
Strażacy nie mogli dojechać bezpośrednio na miejsce zdarzenia, gdyż łąki otoczone były terenami podmokłymi i bagnami. Gwałtowny wiatr sprawiał, że ogień rozprzestrzeniał się wyjątkowo szybko. Podjęto więc decyzję o dojściu do miejsca pożaru. Kilkudziesięciu strażaków z łopatami i tłumicami w rękach przez 4 godziny gasiło zarzewia ognia.
Przypominamy, że wypalanie trawy jest prawnie zabronione.