Biegu po karpia ciąg dalszy
Na portalu YouTube pojawiły się krótkie nagrania z marketu Real w centrum handlowym M1 przedstawiające dziesiątki ludzi biegnących tuż po otwarciu sklepu "po karpia".
I nie jest to żart rodem ze skeczu kabaretu Ani Mru Mru. To sytuacja widoczna od około tygodnia w większości polskich marketów. Poznaniacy nie zostają w tyle - jeszcze przed otwarciem sklepów tłoczą się przed wejściem, by po otwarciu drzwi pędzić na stanowisko rybne.
Ci, którzy pędzą do marketu, by kupić karpia w jak najniższej cenie, nie zastanawiają się jednak, co ryba przechodzi w sklepowym basenie. Choć sanepid podkreśla, że karpie są sprzedawane w coraz lepszych warunkach, wciąż zdarzają się sytuacje, w których ryby opuszczają sklepy w foliowych reklamówkach. A to nie dopuszczalne.
Karpie, tak jak inne kręgowce, podlegają ochronie. Oznacza to, że mogą być sprzedawane żywe tylko wtedy, gdy zapewnia im się basen odpowiedniej wielkości, a transport do domu odbywa się w środowisku wodnym. Niektóre markety dają klientom możliwość przyniesienia własnych wiaderek, do których trafiają ryby. Obrońcy zwierząt podkreślają jednak, że to i tak nie rozwiązuje sprawy. Wiaderka są małe, a ryba nie jest całkowicie zanurzona w wodzie.
Karpi nie można zabijać w niehumanitarny sposób. Za zabicie ryby przy klientach, a nawet w domu - można dostać mandat lub nawet trafić do więzienia. Ubój musi się odbywać w odpowiednio do tego przystosowanych pomieszczeniach.
Jeśli w którymś z marketów nie są przestrzegane zasady humanitarnego traktowania i sprzedawania karpi - można to zgłosić do sanepidu. Sprzedawcy w razie wykrycia nieprawidłowości mogą otrzymać karę finansową.
Najpopularniejsze komentarze