W poznańskiej PO nastał czas rozliczeń
Politycy Platformy szukają winnych słabego wyniku wyborczego. Partia straciła większość w radzie miasta, a jej kandydat na prezydenta nawet nie zbliżył się wynikiem do Ryszarda Grobelnego. Przed demoralizacją partii przestrzega przewodniczący jej klubu radnych, Wojciech Kręglewski.
Partia utraciła większość w radzie miasta pomimo, że zdobyła najlepszy wynik i będzie mieć 17 radnych. Kandydat na prezydenta Poznania, Grzegorz Ganowicz, uzyskał w wyborach znacznie gorszy wynik niż kontrkandydatka Ryszarda Grobelnego z ramienia PO w 2006 r., Maria Pasło-Wiśniewska. W szeregach PO zaczął się już czas rozliczeń.
Leszek Wojtasiak, wicemarszałek województwa wielkopolskiego, za słaby wynik partii obwinił Waldego Dzikowskiego, byłego szefa PO w regionie. Dzikowski ostro odpowiedział w wywiadzie dla dziennika "Polska Głos Wielkopolski": - Żałosny jest kolega Leszek Wojtasiak. Jego "głębokie" analizy polityczne przyprawiają mnie wyłącznie o śmiech. (...) Aż mnie język świerzbi, żeby powiedzieć o nim kilka słów, ale się powstrzymam.
- Szkoda go komentować - odpowiada dziennikarzom WTK Leszek Wojtasiak. I dodaje: - Takie kąsanie, nieprzyzwoite. (...) Jedyny taki, który występuje publicznie i bardzo, że tak powiem, przeszkadza w działaniu Platformy, to jest pan Dzikowski.
Do rozliczeń dołącza się Wojciech Kręglewski, dotychczasowy przewodniczący klubu PO w poznańskiej radzie miasta: - Życzę PO jak najlepiej, ale Platforma powinna uważać na jedno: jesteśmy już kilka lat partią władzy, a władza demoralizuje - powiedział w wywiadzie dla poznańskiej "Gazety Wyborczej". - Widzę proces łączenia funkcji z wyboru z funkcjami urzędniczymi, z funkcjami we władzach statutowych partii - i to się kumuluje w wąskiej grupie osób. To nie sprzyja demokracji wewnątrz partii. Ludzie na nas patrzą. Każdy taki ruch jest bacznie obserwowany i komentowany przez wyborców - dodał później. Wojciech Kręglewski mówił też, że nie zamierza w nowej kadencji rady ubiegać się o stanowisko przewodniczącego. W tegorocznych wyborach startował do rady z dalekiego, 5 miejsca na liście wyborczej. Odmówił komentarza na pytanie dziennikarza GW, czy to dowód spadku zaufania do jego osoby w szeregach partii. Stwierdził jednak, że odpływ radnych PO do komitetu wyborczego Ryszarda Grobelnego to efekt marginalizowania ich przez Platformę.
- To, że Platformie władza się nie przejadła, świadczy o tym to, w jaki sposób usunięto niektórych ludzi, żeby tą władzę dostać - mówi były radny PO Grzegorz Steczkowski. Z politycznego konfliktu w Platformie mogą się cieszyć przede wszystkim politycy z innych stronnictw, tacy jak zawieszony w PO Sławomir Hinc, który dostał się do nowej rady miasta z listy komitetu wyborczego Ryszarda Grobelnego. Politolodzy wskazują, że konflikty w partii sprzyjają ich żywotności. Ujawniane szerszej opinii publicznej mogą jednak zaszkodzić w zbliżającej się drugiej turze wyborów na prezydenta miasta. Istnieje też obawa, że położą się cieniem na sprawnym funkcjonowaniu poznańskiej rady miasta w przyszłości.