Reklama
Reklama

Studio Reportażu WTK

fot. Elżbieta Skowron
fot. Elżbieta Skowron

W pierwszym odcinku owego cyklu Agnieszki Gulczyńskiej i Mathiasa Mezlera, o Poznaniu opowiedzą mieszkający w nim z wyboru obcokrajowcy. Autorzy programu chcą w nim przedstawiać fascynującą rzeczywistość, która nas otacza, chociaż jej na co dzień nie zauważamy - tematy, których nie da się opowiedzieć w krótkim materiale Pulsu Dnia. Premiera w poniedziałek o 19.35.

Czym będzie nowe studio reportażu WTK?

Agnieszka Gulczyńska: Mówi się, że tematy "leżą na ulicy". Postanowiliśmy je pozbierać i o nich opowiedzieć. Jest mnóstwo spraw i zdarzeń, na które nie ma miejsca w serwisie informacyjnym, choćby z tego powodu, że nie mają trwającej jedną dobę świeżości. Inna sprawa, że mnóstwa spraw nie da się sensownie opowiedzieć w materiale 3-minutowym. Będziemy szukali bohaterów i wątków z Poznania i okolic, ale niekoniecznie tylko i wyłącznie o bardzo lokalnym wydźwięku.

Mathias Mezler:
Już od półtora roku realizowałem reportaże WTK, trochę na własną rękę, jako dodatek do codziennej pracy. Plan był taki, żeby to ustabilizować. Stwierdziłem, że przydałaby się do tego jakaś oprawa i osoba prowadząca. Zawarłem w tym celu pakt z Agnieszką Gulczyńską, ale w projekt będą zaangażowani także inni reporterzy, m.in. Magda Kujawa czy Łukasz Borowicz. Jestem otwarty, by każdy zrealizował coś swojego. Ja i Agnieszka czuwamy nad całością. O oprawę graficzną dba Martyna Wróblewska, a muzykę skomponował poznański twórca Adre"n"Alin. Premiera już w poniedziałek 13 września o 19.35. Drugi materiał, Magdaleny Kujawy, ukaże się 4 października. Jest możliwość, że wkrótce nowe reportaże będą się pojawiać dwa razy w miesiącu.

O czym opowiada pierwszy odcinek?

A. G.: "My, poznaniacy" to ciekawa opowieść o mieszkańcach tego miasta. Ciekawa, ponieważ CI poznaniacy to Hiszpanka, Japonka, Niemiec i Włoch, którzy spędzili tu już szmat czasu i być może zostaną na zawsze. Z racji swojej "obcości" widzą jednak nasze wady i zalety znacznie wyraźniej, niż my sami. Mogą zdobyć się na spojrzenie z dystansu, porównanie z własnymi kulturowymi doświadczeniami i nawykami. Kiedy nagrywaliśmy kolejnych bohaterów reportażu szybko okazało się, że mają podobne spostrzeżenia. Czyli - to, z jakiej kultury sami się wywodzą, nie deformuje ich świeżego spojrzenia na rzeczywistość, w jakiej się znaleźli. Zarówno Japonka, jak i Włoch, widzą w nas te same cechy. Wbrew pozorom - dalekie od stereotypowego wyobrażenia, jakie poznaniacy mają na swój temat.

M. M.:
Mieszkają od dłuższego czasu w Poznaniu i potrafią trochę w krzywym zwierciadle opowiadać o poznaniakach i w ogóle o Polakach. Myślę, że to będzie dosyć ciekawe.

Możecie coś zdradzić na temat kolejnych projektów?

M. M.: Reportaż Magdy Kujawy "W rytmie serca", którego byłem operatorem, jest już gotowy. Opowiada o zespole bluesowym Kodeks Blues ze Słupcy. Pokazuje jak słupecka publiczność uczy się bluesa. To będzie przyjemny materiał. Szerzej zakrojony projekt Łukasza Borowicza jest w produkcji. Będzie dotyczył poznańskiego sportu. Tyle na razie mogę powiedzieć.

Zakres tematyczny zapowiada się dość szeroko.

M. M.: Tak. W sumie od lekkich tematów po poważne interwencje, sprawy kontrowersyjne i dość trudne do zrealizowania. Będziemy czuwać nad pewnym, zróżnicowanym układem.

A.G.:
Chcemy uniknąć zaszufladkowania "Studia Reportażu", tak, aby nie okazało się po miesiącu, że robimy tylko materiały wspomnieniowe, albo unikamy mocniejszych i bardziej kontrowersyjnych spraw.

Poznań i jego mieszkańcy to wdzięczny materiał na reportaż?

M. M.: Generalnie tematy leżą na ulicy, tylko trzeba wiedzieć jak je wyłowić. Przykładowo jest w planach reportaż o byłym korespondencie wojennym, fotoreporterze, który spędził 20 lat jeżdżąc po świecie i relacjonując najnowsze konflikty zbrojne. Spotkałem tego pana zupełnie przypadkowo, załatwiając coś w urzędzie. Zaczepił mnie pytaniem, jak ma się zapisać na wybory, bo akurat się przemeldował. Spojrzałem, jak jest ubrany: w upalny dzień bluza moro, bojówki, ciężkie buty, jakieś emblematy Narodów Zjednoczonych... Więc pytam: "Przepraszam, czy jest pan korespondentem wojennym?!". A on "Tak, a co?", "A gdzie pan był?", "A pytaj"... Mam nadzieję, że ten reportaż niedługo powstanie. Będzie opowiadał nawet nie o połówce życia spędzonej poza granicami kraju, ale o próbie stabilizacji, rozpoczęciu normalnego życia tu, na miejscu.

A.G.: Wiesz, tematy leżą nie tylko na ulicy. Kryją się również w polskich pociągach. Spotkałam niedawno polskiego samuraja. Facet jechał akurat na jakieś pokazy. Moją uwagę zwrócił pakunek o specyficznym kształcie. Zagadnęłam, okazało się, że to prawdziwy miecz samuraja. I tak rozpoczęła się fascynująca rozmowa z człowiekiem, który swoją wiedzą na temat szeroko pojętej kultury Japonii - począwszy od drzeworytów, skończywszy na współczesnych odmianach kaligrafii - mógłby obdzielić wydział niejednego uniwersytetu. Jest byłym arcymistrzem judo, sam wykonuje drzeworyty, opowiadał mi o całym rytuale związanym z kimono. Zapytałam: "A był Pan w Japonii?". A on na to: "Teraz już nawet bałbym się pojechać. Bałbym się, że to moje wyobrażenie pielęgnowane przez lata, boleśnie zderzy się z rzeczywistością".

Życie pisze najciekawsze scenariusze...

M. M.: Powiem nawet, że telewizja jest doskonałym substytutem szkoły filmowej. Pracuję w publicystyce, w informacji i mam wiele razy do czynienia z tym tzw. żywym człowiekiem. Mogę gdzieś tam wejść z kamerą, w miejsca, gdzie prawdopodobnie nie wszedłbym bez tej kamery. A jako reżyser filmów fabularnych miałbym na pewno mniejszą wiedzę na temat otoczenia, w którym żyję. Reportaże to szkoła reagowania na sytuację i zmieniające się otoczenie. W telewizji można robić coś ciekawego, jak się chce.

A.G.:
Cóż, zaryzykuję stwierdzenie, że ludzie z pierwszych stron gazet są tematem znacznie mniej inspirującym, niż tzw. szary człowiek. Celebryci nie mają czasu i ochoty na normalne życie. A to właśnie w normalnym życiu, poza godzinami pracy, w swojej prywatności, każdy z nas pielęgnuje swoją drugą, prawdziwą naturę. Niezależnie od tego, czy jest ona piękna i godna podziwu, czy też mroczna i odrażająca.

Pojawią się też bardziej osobiste tematy?

M. M.: Będzie mój reportaż, w którym Łukasz Borowicz pomógł od strony redaktorskiej i sportowej. To reportaż o moim św. pamięci trenerze tenisa stołowego, Krzysztofie Gogolewskim, który zmarł prawie 10 lat temu. Był bardzo charyzmatyczną postacią z dzieciństwa mojego i myślę, że wielu innych osób, związanych kiedyś tam z tenisem stołowym i sportem, zwłaszcza na Ratajach. Był furiatem, pasjonatem... Chciałem przypomnieć jego osobę. Udało mi się m.in. zorganizować jakieś materiały VHS sprzed 15 lat, jakieś wywiady radiowe. Chcieliśmy to wyemitować już przed wakacjami, ale ze względów typowo logistycznych - tragedii smoleńskiej, powodzi w Poznaniu - wszystko się przesunęło. Sądzę, że najlepiej będzie z nim teraz trafić w okolicę Wszystkich Świętych, kiedy redakcja WTK będzie przypominać niektóre prominentne postaci z życia Poznania, a ja przypomnę osobę, którą na pewno też znają tysiące ludzi w tym mieście.

Najczęściej czytane w tym tygodniu

Dziś w Poznaniu

4℃
-2℃
Poziom opadów:
0 mm
Wiatr do:
14 km
Stan powietrza
PM2.5
11.80 μg/m3
Bardzo dobry
Zobacz pogodę na jutro