Dębiec: wojna na ulotki
Były pracownik Dębieckiej Spółdzielni Mieszkaniowej oskarża ją o nadużycia. Twierdzi, że oszukiwała mieszkańców i źle im naliczała zużycie ciepłej wody. Spółdzielnia odpiera te zarzuty, tłumacząc motywy swojego dawnego pracownika chęcią zemsty.
Arkadiusz Pawłowski wypowiedział Dębieckiej Spółdzielni Mieszkaniowej wojnę na ulotki. Od kilku dni na klatkach schodowych umieszcza informację z zarzutami sformułowanymi pod adresem spółdzielni. Twierdzi, że ta źle naliczała zużycie ciepłej wody i zamiast 10 zł za metr sześcienny mieszkańcy płacili 15 złotych. - Spółdzielnia w tym momencie ludziom zawyża koszty podgrzewu ciepłej wody użytkowej o jakieś 30 procent. - powiedział dla WTK Arkadiusz Pawłowski.
Prezes Dębieckiej Spółdzielni Mieszkaniowej Ewa Parzych zdecydowanie odpiera te zarzuty: - Informujemy, że wiadomości podpisane przez tego pana są nieprawidłowe. - mówiła. Zdaniem prezes spółdzielni, pan Arkadiusz popełnił błąd w rachunkach i nie doliczył do zużycia wody stałych opłat na rzecz dystrybutora. Tymczasem mieszkańcy zrzeszeni w spółdzielni również mają wątpliwości co do uczciwości tej instytucji.
Wyraża je m.in. Ireneusz Goliński, który przez cały rok oszczędzał na ogrzewaniu. Twierdzi, że spółdzielnia oskarżyła go o kradzież ciepła. - Nie muszę mieć mieszkania dogrzanego aż 25 stopni. (...) Myślałem, że zaoszczędzę sobie troszkę pieniążków, a spółdzielnia w jakiś zabójczy, złodziejski sposób kradnie moje oszczędności. - żalił się pan Goliński. Za zbyt małe zużycie ciepła musiał wnieść opłatę ryczałtową. Spółdzielnia uzasadniła to w ten sposób, że ta obowiązuje: "w opłatach za ogrzewanie szkodliwego wychłodzenia mieszkania przez lokatorów przesadnie oszczędzających energię. (...) co odbywa się kosztem sąsiadów". Ireneusz Goliński zapowiada, że jeśli będzie taka potrzeba, jest gotowy wstąpić w tej sprawie na drogę sądową.
