Reklama

Złoty olimpijski jedynak

Z Szymonem Ziółkowskim, jedynym wielkopolskim złotym medalistą olimpijskim, rozmawia Krzysztof Ratajczak.

Jesteś usportowionym facetem, ale nie ukrywasz niechęci do piłki nożnej. To może jakiś uraz z dzieciństwa, bo - na przykład - z grubaskiem Szymonem nikt nie chciał grać w futbol?
Faktycznie, nie kryję się z niechęcią do piłki, ale chyba nie z tego powodu, że miałem za dużo kilogramów, choć rzeczywiście na skoczka wzwyż raczej nigdy nie wyglądałem. Jednak do piłki nożnej najbardziej zniechęcił mnie mój wuefista z poznańskiej szkoły numer 34, bo on akurat świata poza futbolem nie widział. Był nawet taki moment - bodaj w ósmej klasie - że reprezentowałem szkołę w trzech czy czterech dyscyplinach i osiągałem naprawdę bardzo dobre wyniki, a mimo to z WF-u dostałem czwórkę. Dlatego, że nie chciałem grać w piłkę. Zadra pozostała...

Na pierwszy lekkoatletyczny trening zaprowadził Cię tata. Od razu trafiłeś do rzutu młotem?
Od razu, bo znalazłem się pod skrzydłami trenera Czesława Cybulskiego. Pamiętam dokładnie, że było to 13 stycznia 1989 roku, czyli miałem niespełna 13 lat. Trener Cybulski pół roku wcześniej założył w poznańskim AZS-ie taką grupę młodych młociarzy. Pewnie zgadali się z tatą i ten, abym nie wpadł w złe towarzystwo na osiedlu, zafundował mi treningi.

W którym momencie uwierzyłeś, że możesz być wielkim mistrzem tej trudnej lekkoatletycznej konkurencji?
Nie było takiej konkretnej chwili, abym zmienił nagle podejście do moich sportowych wyczynów. Z drugiej strony pamiętam jednak, że przełomem było oglądanie herosów w telewizji podczas igrzysk olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku. Cztery lata później leciałem już samolotem na igrzyska w Atlancie i myślałem, że tych, co widziałem niedawno na ekranie, zmiotę z podium. No, ale to oni wtedy pokazali mi miejsce w szeregu.

Jest taka obiegowa opinia, że aniołki nie są w stanie zdobyć w sporcie wielkich laurów. Ty byłeś takim krnąbrnym chłopcem?
Słowo krnąbrny trochę niedobrze mi się kojarzy, ale muszę przyznać, że byłem i chyba jestem trudną jednostką. I jest tak, jak mówisz, że trzeba mieć swoje zdanie, a przede wszystkim być bardzo konsekwentnym, żeby osiągnąć w sporcie sukces. A później ludzie oceniają, że jesteś taki czy owaki... Trudno.

Na pierwszych igrzyskach medalu nie było, ale na następnych w Sydney w 2000 roku już złoto, a rok później w Edmonton mistrzostwo świata. Zaszumiało w głowie?
Mnie się wydaje, że nie. Wiem, że opinia trenera Cybulskiego w tej kwestii była zupełnie inna. Ja tego szumu nie czułem, bo nie ukrywajmy: rzut młotem to nie to samo, co bieg na 100 metrów. Medale niby takie same, ale medialny odbiór i przełożenie na popularność całkowicie różne.

Skoro już o tym "szumieniu w głowie" rozmawiamy, to teraz często wygłasza się opinie, że jesteś jak wino. Im starszy - tym lepszy. Wino to Twój ulubiony trunek?
Powiem szczerze. Dobrym, czerwonym winem nie pogardzę. Jednak nie naciskaj, abym powiedział jako sportowiec, że to mój ulubiony trunek. Z piwem też nie mogę przesadzić, bo szybko rośnie mi brzuch.

W końcu osiągnąłeś wiek chrystusowy i chyba troszkę poważniej patrzysz na wiele spraw. Ostatnio nawet zostałeś takim sportowym dyplomatą. Od stycznia będziesz udzielał się w Radzie Zawodniczej IAAF, czyli Światowej Federacji Lekkiej Atletyki. Co tam chcesz zdziałać?
Przede wszystkim chcę poznać strukturę tej federacji od podszewki. Często nam, zawodnikom, wydaje się, że wiele rzeczy jest robionych nie tak, jak my chcemy. Muszę się przekonać, z czego to wynika. Ponadto rzut młotem w rodzinie "królowej sportu" jest, niestety, traktowany po macoszemu. Świadczy o tym choćby fakt, że naszej konkurencji nie ma w lukratywnym cyklu Diamentowej Ligi. Liczę, że wspólnie z moim konkurentem, ale i przyjacielem - Kojim Murofushim, który też jest w Radzie - powalczymy o zmiany. Sądzę, że przy minimalnym podniesieniu standardów bezpieczeństwa - rzut młotem może trafić do programów największych światowych mityngów.

Jako uparciuch zadam Ci jeszcze... piłkarskie pytanie. Nigdy nie marzył Ci się jakiś transfer do innego klubu, czyli - bez owijania w bawełnę - lepsze finanse? Trochę niedzisiejszy jesteś. Wierny Poznaniowi, jednemu klubowi...
Pewnie, że były jakieś propozycje. Ja wiem jednak, że pieniądze nie są w życiu najważniejsze. Czasami muszą liczyć się jakieś zasady. Poznań to jest moje miasto, AZS to jest mój klub i uwierz mi, nie widzę powodów, abym musiał czy chciał to zmienić.

Takie podejście zostało docenione. Wygrałeś plebiscyt na najlepszego sportowca AZS Poznań w jego 90-leciu. Wyprzedziłeś taką legendę światowych kortów, jak Wojciech Fibak. To musiało Cię mile połechtać, ale ten wybór zawdzięczasz chyba jedynemu olimpijskiemu złotu, które właśnie Ty zdobyłeś dla Wielkopolski ?
Zdecydowanie tak, bo przecież trudno o porównanie popularności tenisa z rzutem młotem. Pan Wojtek Fibak był wielkim sportowcem, brylując na kortach wiele lat. Tym większa jest moja radość, że w plebiscycie znalazłem się w tak znamienitym towarzystwie.

Jeśli chodzi o rzut młotem, to u Ziółkowskich są znakomite rodzinne tradycje. Tę konkurencję trenowało także Twoje rodzeństwo, Michalina i Paweł, a masz już także następców...
Mam dwójkę synów: starszego Adama i młodszego Dawida. Adaś odgraża się, że jest silny i będzie rzucał młotem. Staram się mu to wyperswadować, a że ma dopiero 7 lat, liczę na zmianę jego planów. Zupełnie poważnie mówiąc, takie następstwo w sporcie może być deprymujące, bo synowie byliby automatycznie porównywani do moich wyników. Skoro już chcieliby uprawiać rzuty lekkoatletyczne, to może lepiej niech wybiorą rzut dyskiem czy oszczepem po swojej mamie...

Zabrzmiało poważnie, ale Ty na pewno jesteś zadowolony ze sportowego życiorysu. Co daje sport?
Na pewno uczy życia, uczy pokory i wielkiej konsekwencji. Dzięki sportowi stajesz się bardziej punktualny i potrafisz dokładnie zaplanować dzień. Wbrew temu, co się często słyszy, uważam, że sport pomaga w nauce. Człowiek jest bardziej skrupulatny, bo mu zwyczajnie szkoda marnowania czasu. Generalnie jestem zdania, że sport więcej daje, niż zabiera.

Kibice lubią Ci życzyć - jako złotemu olimpijczykowi - powodzenia na igrzyskach Londyn’2012, ale to jeszcze trochę czasu. Jakie są te Twoje bliższe marzenia na 2010 rok?
Bardzo chciałbym stanąć na podium mistrzostw Europy, co jeszcze mi się nie udało. A te zawody są właśnie w Barcelonie, o której wspominałem. Zdobyć medal tam na stadionie olimpijskim, rzucić ponad 80 metrów - to byłoby coś. Jeśli zdrowie pozwoli - mogę to zrobić.

Tego serdecznie życzę, dziękując za rozmowę.

Szymon Ziókowski: lekkoatleta, młociarz AZS Poznań. Urodzony 1 lipca 1976 roku w Poznaniu. Czterokrotny olimpijczyk: Atlanta’1996 - 10. miejsce, Sydney’2000 - 1. miejsce, Ateny’2004 - 14. miejsce, Pekin’2008 - 5. miejsce. Trzykrotny medalista mistrzostw świata: złoto - Edmonton’2001, srebro - Berlin’2009, brąz - Helsinki’2005. Dwunastokrotny mistrz Polski seniorów. Rekordzista Polski - 83 metry 38 centymetrów (Edmonton’2001). Odznaczenia: Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (2008), Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski (2009). Członek Rady Zawodniczej Międzynarodowej Federacji Lekkiej Atletyki - IAAF (od 1 stycznia 2010 do 31 grudnia 2013 roku). Jedyny z Wielkopolski złoty medalista olimpijski.

Maksymalna liczba znaków: 1000
Nie jesteś anonimowy, Twoje IP zapisujemy w naszej bazie danych. Dodając komentarz akceptujesz Regulamin Serwisu

Najczęściej czytane w tym tygodniu

Dziś w Poznaniu

2℃
0℃
Poziom opadów:
0 mm
Wiatr do:
22 km
Stan powietrza
PM2.5
16.20 μg/m3
Dobry
Zobacz pogodę na jutro