17 grudnia - Dzień Bez Przekleństw
17 grudnia to ogólnopolski dzień bez przeklinania. Święto to nie jest jeszcze dobrze znane wśród Polaków, którzy podobnie jak Rosjanie, szczycą się wyjątkowym bogatym zasobem "brzydkich wyrazów" w swoim języku. Poloniści ostrzegają jednak, że przekleństwa mogą być w szczególnych wypadkach użyteczne, jednak nadużywane degradują język i psują kulturę życia.
17 grudnia ma szansę zyskać popularność jako ogólnopolski dzień bez wulgaryzmów. - Bardzo się cieszę, że jest taki dzień, ponieważ przeklinanie stało się plagą naszego języka. Ono także jest potrzebne, ale nie w nadmiarze. Przekleństwa służą wyrażeniu pewnych emocji ale nadużywane tracą swoją moc. (...) Psują kulturę języka i naszego życia ogólnie. - skomentował dla Epoznan.pl dziekan Wydziału Filologii Polskiej i Klasycznej UAM Prof. Józef Tomasz Pokrzywniak.
W przeszłości używanie przekleństw było ograniczone i zarezerwowane do wyrażenia pewnych silnych emocji lub komunikatów. W ustach rzezimieszków, nożowników z poznańskiego Chwaliszewa lub podhalańskich rozbójników wulgaryzmy spełniały także rolę ostrzegawczą. Mówiły zbłąkanym damom lub woźnicom dyliżansów pocztowych z jakiego rodzaju ludźmi zdarzyło im się nieszczęśliwie spotkać.
Przekleństwa zaczęły zyskiwać coraz większą popularność w XX wieku. Pospolite wulgaryzmy sąsiadowały w formie kontrastu z bardziej wyszukanymi frazami w dramatach Stanisława Ignacego Witkiewicza. W literaturze międzywojennej zręcznie posługiwał się nimi również Julian Tuwim i wielu innych.
U progu polskiej demokratycznej transformacji kasety Kazika Staszewskiego imponowały już znacznie szerszemu audytorium niż garstce przedwojennych inteligentów. Kasety audio przed wprowadzeniem drogich licencji ZAIKS były w zasięgu kieszeni dzisiejszych trzydziestolatków, uczęszczających wtedy do podstawówek. Na początku XXI wieku muzyk i poeta Marcin Świetlicki próbuje znów wrócić ze starannie dobieranymi przekleństwami do bardziej wyrafinowanego audytorium. W jego czasach przekleństwa przestały jednak być czymś niezwykłym. Stały się tak powszechne, że prawie przestaliśmy je zauważać.
- Przekleństw używali także wielcy pisarze, ale tylko wówczas, gdy to czemuś służyło. Również Jan Kochanowski sobie na to pozwalał, ale robił to tylko w uzasadnionych przypadkach. (...) W tej chwili jak się idzie ulicą, najczęściej można usłyszeć słowa na "k" lub jemu podobne. Język polski ulega przez to degradacji. - tłumaczył nam profesor Józef Tomasz Pokrzywniak.
Chociaż w przeszłości można było przeklinać coś lub kogoś, nie używając przy tym pospolitego wulgaryzmu, dziś ta umiejętność prawie zanikła. W mowie potocznej słowo na "k" coraz częściej pełni rolę zwykłego przecinka. Osławiony komendant Ernesto Che Guevara zyskał wśród komunistycznych kubańskich partyzantów przydomek "Che" od głoski "cze", którą on i inni Argentyńczycy nagminnie wtrącali w swoje wypowiedzi. Maniera ta bawiła Kubańczyków, którzy nadali towarzyszowi Ernesto taki właśnie przydomek. Naśladowanie najczęściej używanych słów przez przedstawicieli innych narodowości może być próbą zyskania ich sympatii i akceptacji. Ci Polacy, którzy usłyszeli łacińsko-polskie słowo na "k" i z ust wylewnych handlarzy gdzieś na targowiskach w Maroku, Tunezji lub pod egipskimi piramidami, mogą zdawać sobie sprawę bardziej niż inni, że najczęściej używane wyrazy i "przerywniki" powinny być dobierane z wielką ostrożnością.