W ścianach domu znaleziono tabletki z trucizną, 3-latka nie przeżyła zatrucia oparami. Są nowe informacje

Wracamy do sprawy z listopada ubiegłego roku.

Na początku listopada w szpitalu w Nowym Tomyślu zmarła 3-latka, która trafiła do lecznicy z mamą i starszą siostrą. Wszystkie miały objawy zatrucia, najmłodszej dziewczynki nie udało się uratować. W ich domu ujawniono toksyczne tabletki służące do walki z gryzoniami, które znajdowały się na zewnętrznej części ścian budynku mieszkalnego.

W kolejnych tygodniach okazało się, że to ojciec zmarłej dziewczynki umieścił tabletki w styropianie na ścianach nowego domu jednorodzinnego. Postawiono mu zarzut umyślnego narażenia żony i dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Prokuratura zaznacza, że tabletki rozmieszczono w takich miejscach wbrew zaleceniom producenta i zasadom stosowania tego typu środków. Mężczyźnie grozi teraz do 5 lat więzienia.

Równocześnie badano, skąd ojciec miał profesjonalny środek do walki z gryzoniami, który teoretycznie nie powinien być dostępny bez konkretnych pozwoleń. Sprawą zajmowała się Prokuratura Okręgowa z Zielonej Góry. Jak informuje zielonogórska "Gazeta Wyborcza", w toku śledztwa ustalono, że specyfiki sprzedawała w internecie firma z Lublina. Były to środki przeznaczone dla profesjonalistów służące do zagazowania gryzoni niszczących na przykład zboża. To w tej firmie zakupiono środek, który użyto w miejscowości Ujazd pod Nowym Tomyślem, ale też w Tomaszowie Lubelskim, gdzie w wyniku kontaktu z oparami zmarło 2-letnie dziecko.

Prokuratura postanowiła umorzyć postępowanie wobec sprzedawcy. Stwierdzono, że sprzedaż była prowadzona zgodnie z prawem i nie dopatrzono się nieprawidłowości. W ofertach sprzedaży środków umieszczonych w internecie pojawiły się wymagane przepisami informacje, że taki profesjonalny środek może nabyć tylko osoba pełnoletnia po szkoleniu, która posiada stosowne zaświadczenie. Dodatkowo sprzedawca ostrzegał, że środki mogą być groźne dla ludzi. Nikt jednak nie wymaga, by sprzedawca sprawdzał, czy kupujący faktycznie posiada stosowne uprawnienia. W przepisach tego nie zapisano.