Zaskakujące tłumaczenie mężczyzny zatrzymanego po policyjnej obławie w regionie
Usłyszał zarzuty.
Do zdarzenia doszło w nocy z piątku na sobotę w Ostrowie Wielkopolskim. Policjanci zostali powiadomieni, że ktoś włamuje się do domu w rejonie ulic Ledóchowskiego i Strażackiej. Policjanci pojawili się na miejscu i podjęli próbę zatrzymania włamywacza, wówczas z pobliskich zarośli padł strzał. Okazało się, że to drugi z podejrzanych - 37-latkowi udało się uciec. Po policyjnej obławie został zatrzymany tego samego dnia.
Jak informuje portal wlkp24.info, w poniedziałek mężczyzna usłyszał prokuratorskie zarzuty. "Dopuścił się czynnej napaści na policjantów podczas wykonywania obowiązków służbowych poprzez oddanie w ich kierunku strzału z broni palnej oraz kierowania w ich kierunku gróźb karalnych pozbawienia życia. Miało to zmusić funkcjonariuszy do zaniechania prawnych czynności służbowych, zatrzymania osoby podejrzanej. Przesłuchany przyznał się tylko do oddania strzału podczas zajścia. Zaprzeczył, że groził policjantom. Twierdzi też, że nie wiedział, że ma do czynienia z policjantami. W wyjaśnieniach podał też, że nie ukrywał się" - powiedział dziennikarzom prok. Maciej Meler, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.
Jak odkreślono, na podstawie zeznań świadków prokuratura podkreśla, że funkcjonariusze kilkukrotnie informowali, że są policjantami, jednak podejrzany nie reagował. Mężczyźnie grozi nawet 10 lat więzienia.