Utknął między szlabanami na przejeździe kolejowym. "Ręce opadają, nawet bardziej niż rogatki"

Do niebezpiecznej sytuacji doszło w Dopiewie.
W tej sprawie napisał do nas Czytelnik Tomasz. - Kolejny kandydat do wygrania Nagrody Darwina pojawił się w Dopiewie w marcowy wtorek. Na tym przejeździe NIE DA się nie zauważyć i nie usłyszeć wszystkich możliwych sygnałów, które nakazują się zatrzymać przed rogatkami - opisuje. - Hmm. A jednak SIĘ DA. Kierowca miał dużo szczęścia, łamiąc przepisy tam, gdzie mógł się jakoś zmieścić, bo akurat jechały dwa składy, w tym InterCity, którego maszynista wykazał się przy okazji znakomitym refleksem, za który należy się premia od PKP, bo zwolnił i jakoś udało się przejechać torem zaraz obok mistrza kierownicy. Samotna lokomotywa, widoczna na zdjęciu, jadąca drugim torem była już zapewne jedynie chwilą relaksu, przynajmniej dla samochodu. Ręce opadają, nawet bardziej niż rogatki - kwituje.
Wjeżdżanie na przejazd kolejowy w sytuacji, gdy nie mamy możliwości by bezpiecznie go opuścić jest skrajnie niebezpieczne i nieodpowiedzialne. Grozi za to mandat karny, ale skutki mogą być tragiczne - zarówno dla osób w aucie, jak i w pociągu, z którym może potencjalnie się zderzyć. W kryzysowych sytuacjach warto pamiętać, że rogatki mają tzw. słabe punkty, dzięki którym po uderzeniu ulegają złamaniu, co pozwala na szybkie opuszczenie niebezpiecznego miejsca.
Najpopularniejsze komentarze