Afera w poznańskim SKO. Masowo przedawniano sprawy. Magistrat miał stracić milion złotych
Sprawą zajmuje się prokuratura.
Chodzi o Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Poznaniu, do którego instytucje oraz mieszkańcy odwołują się w sprawie decyzji urzędów. Kontrowersje dotyczą opłat adiacenckich, czyli wynikających ze wzrostu wartości działki. Temat opisuje Onet.pl. - Na tym etapie śledztwo toczy się w sprawie, nikomu nie przedstawiliśmy zarzutów. Prowadzimy je pod kątem przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków - wyjaśnia w rozmowie z Onetem prokurator Łukasz Wawrzyniak, rzecznik poznańskiej Prokuratury Okręgowej.
Jednym z poszkodowanych jest poznański Urząd Miasta. SKO tak długo rozpatrywało odwołanie właścicieli Galerii Malta od decyzji urzędników o wysokości opłaty adiacenckiej, że postępowanie uległo przedawnieniu. Miasto straciło na tym milion złotych.
Wszystkie przedawnione sprawy badane w ramach śledztwa prowadzone były przez jednego pracownika SKO. W ciągu 14 lat pracy rozstrzygnął on 2000 spraw, z czego 118 uległo przedawnieniu. Przedawnione sprawy oznaczały, że osoby fizyczne i prawne zobowiązane do wniesienia opłaty nie musiały jej uiszczać. Kwoty te wynosiły od kilku tysięcy złotych do nawet ponad miliona złotych (jak w przypadku Galerii Malta). Poszkodowana jest również gmina Czerwonak, która przez 9 lat nie mogła doprosić się w SKO zakończenia sprawy pewnej rodziny, która nie uiszczała opłaty adiacenckiej.
Źródła Onetu wskazują, że warto przyjrzeć się majątkowi urzędnika - czy przedawnianie spraw wynikało z lenistwa, czy może było związane z uzyskiwaniem korzyści majątkowych.
Choć źródła Onetu mówią o wątpliwych kompetencjach pracownika SKO, mimo to awansował on w maju bieżącego roku na szefa Pierwszego Urzędu Skarbowego w naszym mieście, gdzie już zyskał opinię osoby, która nie ma dużego pojęcia o pracy w skarbówce. Awans miały mu zapewnić kontakty w jednej z partii politycznych. Związkowcy z Solidarności złożyli na niego skargę m.in. w związku ze złym traktowaniem pracowników oraz zwalnianiem kompetentnych osób.
Onet rozmawiał telefonicznie z byłym już pracownikiem SKO, który podkreślił, że informacje, do jakich dotarł portal, to fake newsy. Zapewniał, że w SKO zrobił wiele dobrego, a przedawnienia wynikały z "trudnych działek". Na pytania przesłane mailowo jednak nie odpowiedział.
Najpopularniejsze komentarze