"Towar do kolekcjonowania"?
Jak grzyby po deszczu w Poznaniu wyrastają sklepy z dopalaczami. Przy ulicy Mostowej na przeciw już istniejącego zaczął działać kolejny. Handlarze omijają prawo, bo substancje odurzające sprzedają jako towar do kolekcjonowania. Policja bezradnie rozkłada ręce a politycy nie nadążają z wprowadzaniem zmian w prawie.
To jak zabawa w kotka i myszkę. Prawo nie nadąża za wynalazcami dopalaczy. Handel tymi odurzającymi substancjami odbywa się w majestacie prawa.
To już kolejny sklep z dopalaczami jaki powstał Poznaniu i to na tej jednej ulicy. Mostowa staje się mekką miłośników dopalaczy. Mieszkańcy się nie buntują a urzędnicy rozkładają ręce.
Nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu narkomani nie przyniosła efektów. Producenci dopalaczy wciąż są o krok przed politykami. I substancje zakazane natychmiast zastępują tymi, które jeszcze nie są legalne.Handlujący dopalaczami sprytnie obchodzą prawo. Teoretycznie to sklep z produktami kolekcjonerskimi. Problem w tym, ze przychodzą tu nie kolekcjonerzy, a łowcy wrażeń. Na etykiecie dopalaczy czytamy: "produkt przeznaczony dla osób pełnoletnich, wyłącznie do celów kolekcjonerskich. W razie spożycia niezwłocznie skontaktuj się z lekarzem." Mimo tego, mieszanki ziół i tabletki są rzecz jasna spożywane.
Policja nie może walczyć z dopalaczami. Jedyne co może to organizować pogadanki na temat ich szkodliwości. Dlatego posłanka PO - Agnieszka Kozłowska-Rajewicz zamiast zakazywać, proponuje dopalacze przebadać a następnie je zalegalizować i nałożyć akcyzę.
Póki co na dopalaczach zarabiają jedynie handlarze.