Zwrot w sprawie kolejnego etapu trasy tramwajowej na Naramowice? Zdaniem eksperta, miasto może wybudować nie drugi, a trzeci etap inwestycji
Sprawie przyjrzał się branżowy portal.
Jak pisze Jakub Roesler z portalu transport-publiczny.pl, Poznań dopiero w nowej perspektywie unijnej (po 2027 roku) będzie chciał realizować budowę II etapu trasy tramwajowej na Naramowice, a więc odcinka przebiegającego od pętli Wilczak do skrzyżowania Garbary / Małe Garbary / Estkowskiego. Powodem są pieniądze. Koszty inwestycji to blisko 800 mln złotych. Tymczasem miasto ma dofinansowanie na poziomie nieco ponad 200 mln złotych. Musiałoby więc wyłożyć 0,5 miliarda złotych na ten cel, a inwestycja musiałaby zostać rozliczona do 2029 roku. Biorąc pod uwagę, że samo projektowanie zajęłoby kilka lat, nie ma szans na ukończenie prac w terminie.
Branżowy portal podaje, że środki finansowe z unijnego programu FEnIKS muszą być przeznaczone na "zrównoważoną mobilność miejską" i być może miasto będzie chciało je przeznaczyć na zakup nowych tramwajów i autobusów, ale też na budowę nowych tras tramwajowych czy modernizację już istniejących.
Roesler zapytał o to, co miasto mogłoby zrobić z pieniędzmi z UE specjalistę od komunikacji - doktora Michała Beima. Ten przyznaje, że dobrym pomysłem byłoby przeznaczenie ponad 200 mln złotych na budowę nie drugiego, a trzeciego etapu trasy na Naramowice, a więc od Błażeja do pętli końcowej na Umultowie. W ramach trasy miałoby powstać nie tylko torowisko, ale też cała infrastruktura wraz m.in. z parkingami buforowymi. Według Beima cały odcinek kosztowałby maksymalnie 250 - 270 milionów złotych brutto i byłby zdecydowanie łatwiejszy do wybudowania niż etap drugi.
- Przy założeniu, że trasa kosztowałyby 270 mln złotych brutto, miasto mogłoby liczyć na dofinansowanie w kwocie około 189 mln złotych - w obecnej perspektywie maksymalne dofinansowanie unijne dla każdego poznańskiego projektu nie może być większe niż 70% jego wartości. Resztę środków, a więc maksymalnie 81 mln złotych, należałoby wyłożyć z budżetu miasta - pisze Roesler.
Najpopularniejsze komentarze