Reklama

Zauważyła potrąconego kota, poinformowała SM. "Po 45 minutach wciąż tam leżał". Mamy odpowiedź Straży Miejskiej

Zdjęcie ilustracyjne | fot. Francesco Ungaro / unsplash.com
Zdjęcie ilustracyjne | fot. Francesco Ungaro / unsplash.com

Do zdarzenia doszło w środę na ulicy Radojewo.

W tej sprawie napisała do nas Czytelniczka, Hanna. - Chciałabym opisać potwornie przykrą sytuację jaka dziś się wydarzyła. Czuję się zbulwersowana zachowaniem straży miejskiej! W drodze do pracy mijałam potrąconego kota, nie zatrzymałam się, bo miałam małe dziecko w samochodzie, ale zadzwoniłam na straż miejską - wyjaśnia. - Pomijam fakt, że musiałam sprawdzać dokładnie ulicę na własnym telefonie, bo pani nie wiedziała, gdzie to jest. Potem jednak ze znajomą uznałyśmy, że wrócimy po kota i zawieziemy go do weterynarza, bo Bóg jeden wie ile będzie czekał na przyjazd straży. I rzeczywiście, po 45 minutach wciąż tam leżał, a nad nim stała rozpłakana dziewczyna, która także zawiadomiła straż, otrzymała jednak informację, że "to przecież tylko kot" - dodaje.

- Zabrałyśmy potwornie cierpiące zwierzę, zawiozłyśmy do godnego zaufania lekarza weterynarii i czekamy na informację, czy udało mu się pomóc czy też musiał zostać uśpiony. Jednak najgorsza rzecz stała się dopiero w drodze powrotnej i ciężko mi jest nawet o tym pisać, taka jestem roztrzęsiona i, nie ukrywajmy, wściekła! Na poboczu, w miejscu, które wskazałam zarówno ja, jak i dziewczyna, stała nie straż miejska, ale... utylizacja odpadów!!! Pracownik chodził i widać, że przeczesuje pobocze w poszukiwaniu czegoś. Czy tak wygląda pomoc potrąconym zwierzętom w mieście?! Czekają tak długo aż zdechnie ono w niesamowitych męczarniach, a potem jadą wywalić je jak śmieć?! Czy na to idą nasze podatki - dopytuje zbulwersowana.

Skontaktowaliśmy się w tej sprawie ze Strażą Miejską. - Zgłoszenie o prawdopodobnie żyjącym kocie wpłynęło dziś przed godziną 9. Z odsłuchanej rozmowy telefonicznej wynika, że osoba zgłaszająca dokładnie nie wiedziała na jakiej ulicy leży kot. Kobieta nie umiała sprecyzować miejsca. Nie poinformowała nas o tym, że postanowiła zabrać kota do weterynarza - wyjaśnia Anna Nowaczyk z SM. - Nie wpłynęło do nas kolejne zgłoszenie dotyczące kota, w którym inna osoba zgłaszająca miała usłyszeć "że to tylko kot" - zaznacza.

Jak przyznaje Nowaczyk, interwencja została przekazana przez oficera dyżurnego do Pogotowia Czystości. - Miało dokonać oceny, czy kot żyje. Nie mamy wpływu na to, jak długo służba ta przyjeżdża na miejsce. W tak intensywnym okresie w przyrodzie, w którym lęgnie się i rodzi bardzo dużo młodych - nie jesteśmy w stanie być wszędzie i w konkretnej chwili. Czas interwencji dla strażników Ekopatrolu wydłuża się m.in z uwagi na to, że mieszkańcy sami próbują ratować młode - gdzie w wielu przypadkach zwierzę jest pod opieką rodziców - tłumaczy. - Rocznie pomagamy tysiącom zwierząt w mieście - odpowiadamy na zgłoszenia mieszkańców i robimy wszystko, aby dało się uratować wszystkie. Trzeba brać jednak pod uwagę, że czasami jest to po prostu niemożliwe. Współpracujemy z wieloma instytucjami, stowarzyszeniami i ośrodkami leczenia, z którymi miasto ma podpisane umowy i zawsze jest to współpraca na najwyższym poziomie - kończy.

Najczęściej czytane w tym tygodniu

Dziś w Poznaniu

24℃
15℃
Poziom opadów:
1.8 mm
Wiatr do:
9 km
Stan powietrza
PM2.5
11.56 μg/m3
Bardzo dobry
Zobacz pogodę na jutro