Kot z wścieklizną zaatakował rodzica ucznia na terenie szkoły? Nieuzasadniona panika w podpoznańskiej miejscowości
Do naszej redakcji przyszła w piątek niepokojąca wiadomość.
- Rodzice uczniów Szkoły Podstawowej nr 2 w Murowanej Goślinie otrzymali dzisiaj informację od nauczycieli o przypadku wścieklizny na terenie szkolnym. Z informacji wynika, że jeden z rodziców został zaatakowany przez kota. Po badaniach w szpitalu potwierdzono wściekliznę oraz chorobę kociego pazura. Podobno straż miejska próbuje od 2 dni bezskutecznie odłowić zwierzę. Tymczasem, od około tygodnia przy głównym wejściu kręci się młody bezdomny kot, który jest głaskany przez dzieci. Czy naprawdę tak to powinno wyglądać? Dlaczego nie mamy informacji o zagrożeniu ze strony władz miasta? Dlaczego otrzymujemy informacje o śmiertelnej chorobie z 2-dniowym opóźnieniem i to przez Librusa? - dopytuje nasz Czytelnik.
Z informacji jaką wysłano do rodziców rzeczywiście wynika, że kot, który zaatakował kobietę, ma mieć wściekliznę. Do rodziców zaapelowano o ostrożność.
Skontaktowaliśmy się z Powiatowym Lekarzem Weterynarii. Grzegorz Wegiera zaprzecza, by stwierdził wściekliznę w ostatnim czasie na terenie Murowanej Gośliny. Gdyby rzeczywiście odnotowano tam przypadek wścieklizny, musiałby o tym wiedzieć. - Podejrzewam, że rodzic, którego podrapał kot, zgłosił się do lekarza, a lekarz profilaktycznie zalecił szczepienie przeciwko wściekliźnie. To standardowa procedura, jeśli istnieje podejrzenie, że zwierzę, które nas ugryzło lub podrapało mogłoby być chore - wyjaśnia.
Kot nie został nawet złapany, więc tym bardziej nie ma podstaw do tego, by sądzić, że potwierdzono u niego wściekliznę. - Aby potwierdzić chorobę trzeba zwierzę obserwować przez 15 dni. U kotów najczęstsze objawy to osowienie, apatia, chowanie się przed ludźmi, choć może to też pójść w drugą stronę - agresję. Zawsze pojawia się natomiast piana z pyska. Ale jeśli ten kot daje się głaskać, to nie jest zachowanie wskazujące na wściekliznę - dodaje.
Jak przyznaje Wegiera, niektórzy nie wiedzą jak zachowują się koty. - Myślą, że jak macha ogonem, to jest zadowolony jak pies. A kot machający ogonem jest zły i to znak, żeby go nie zaczepiać. I czasem z takiej niewiedzy dochodzi później do pogryzień czy podrapań.
Powiatowy Lekarz Weterynarii zapewnia, że jeśli dotrze do niego informacja o tym, by przeprowadzić obserwację wskazanego kota, zajmie się tym. - Ale obawiam się, że nikt nie da gwarancji, że to właśnie ten kot podrapał tę panią - zaznacza.
NIeoficjalnie ustaliliśmy, że szkoła ma się wycofać z wcześniejszej informacji o domniemanym potwierdzonym przypadku wścieklizny u kota.
Najpopularniejsze komentarze