Sarna pojawiła się przy Bramie Poznania. Mieszkańcy chcieli jej pomóc, łowczy ją zastrzelił
Do zdarzenia doszło w niedzielę.
Jak opisuje Gazeta Wyborcza, około południa w upalną niedzielę na Wyspie Katedralnej w pobliżu Bramy Poznania zauważono sarnę. Zwierzę nie wyglądało najlepiej - było ospałe i wyglądało na odwodnione. Z sąsiedniej kawiarni wyszła więc inicjatywa, by dać jej wody. Nie chciała jednak pić. Na miejsce wezwano więc straż miejską.
Pierwsze wezwanie pozostało bez interwencji. Dyżurny tłumaczył, że jeśli zwierzę nie zagraża innym i nic mu nie jest, wizyta patrolu nie jest potrzebna. Po mniej więcej godzinie zadzwoniono ponownie, a na miejsce dojechały strażniczki, które podały zmęczonej sarnie wodę. Okazało się, że jej stan jest zły - z pyska wydobywała się piana, sarna miała też drgawki. Strażniczki poinformowały więc miasto o konieczności interwencji łowczego.
Łowczy na miejsce przyjechał chwilę po 14.00. Po kilku minutach miał stwierdzić, że sarna do niczego się nie nadaje. Po kolejnych kilkunastu minutach ją uśmiercił. Wszystko to działo się tuż obok kawiarni. Goście siedzący przy stolikach widzieli, jak łowczy zabiera martwą sarnę do auta.
Świadkowie zajścia nie ukrywają, że mają żal przede wszystkim do siebie. Chcieli pomóc sarnie, a okazało się, że sprowadzili na nią śmierć. Wydział Zarządzania Kryzysowego zaznacza, że łowczy uznał, iż sarna brała udział w wypadku komunikacyjnym i pomoc nie była możliwa.
Najpopularniejsze komentarze