Auto kierowcy, który był reanimowany na ulicy, wciąż w miejscu interwencji. Nasz Czytelnik pisze o znieczulicy i żądaniach, by zejść z ratowanym człowiekiem z jezdni
Wracamy do sprawy.
Pisaliśmy już na naszym portalu o zasłabnięciu kierowcy na skrzyżowaniu ulic Promienistej i Ściegiennego. Do zdarzenia doszło około 23.00 w czwartek. Mężczyzna został wyciągnięty z pojazdu przez przypadkowe osoby, które zaczęły prowadzić resuscytację krążeniowo oddechową. Ostatecznie przywrócono u niego funkcje życiowe i przewieziono go do szpitala. Niestety tam zmarł.
W tej sprawie od rana piszą do nas Czytelnicy. I niestety zwracają uwagę na znieczulicę innych kierowców. - Reanimowałem go ponad 12 minut zanim przyjechała karetka. Dramat jaka znieczulica, kierowcy trąbili, bo chcieli przejechać. Kierowca autobusu turystycznego podszedł i powiedział, że chce przejechać, żeby się przenieść gdzieś na bok - pisze nasz Czytelnik.
Z relacji naszego Czytelnika wynika, że zmarły to 53-latek z poznańskiego Szczepankowa. - Po przybyciu karetki zbadany został jemu cukier we krwi. Wynik wskazał 268. Zdecydowanie był w zaawansowanej cukrzycy. Z rozmowy z jego córką, która akurat dzwoniła do niego na telefon komórkowy ustaliłem też, że chorował na nadciśnienie. Karetka przybyła zbyt późno, strażacy jak i medycy nie posiadali parawanu do osłonięcia ofiary omdlenia. Policja do teraz nie zabezpieczyła auta z rzeczami prywatnymi kierowcy, które do 10:30 rano stało tam z wybitą szybą. Każdy mógł wziąć, co sobie chciał. Porażka i policzek dla Polski i Polaków. Robili zdjęcia, nagrywali i trąbili, żeby się usunąć z jezdni z reanimowanym człowiekiem.
W tej samej sprawie napisał do nas inny Czytelnik. Z jego relacji wynika, że auto do teraz stoi w miejscu, w którym wczoraj ratowano życie kierowcy.
Zapytaliśmy policję, czy w takich sytuacjach funkcjonariusze nie zabezpieczają pojazdów. Czekamy na odpowiedź.
Najpopularniejsze komentarze