Matka zastępcza z Ukrainy znęcała się nad dziećmi. Ukraińcy chcą, by dzieci wróciły do swojego kraju
O tej sprawie zrobiło się głośno wiosną. Wówczas Gazeta Wyborcza napisała o zatrzymaniu 51-letniej Ukrainki Svitlany, która będąc matką zastępczą dla dziesięciorga dzieci, uciekła z nimi z Ukrainy i zatrzymała się na poznańskich Jeżycach. Pomocy udzielali jej mieszkańcy i to jeden z nich dowiedział się od dzieci, że wobec nich opiekunka stosuje przemoc. O sprawie poinformowano policję.
Gdy do akcji wkroczyła policja i zatrzymała kobietę, wszystkie dzieci będące pod jej opieką potwierdziły, że zastępcza matka się nad nimi znęcała. Już w kwietniu było wiadomo, że kobiecie postawiono zarzuty psychicznego i fizycznego znęcania się nad dziećmi, a także narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia jednego z nich.
GW opisywała, jak wyglądało znęcanie się nad podopiecznymi i był to materiał dla ludzi o mocnych nerwach. Biła dzieci m.in. tłuczkiem do mięsa, wyrywała włosy, wkładała do ust zabrudzonego kałem pampersa, wydzielała racje żywieniowe, przywiązywała chłopca za nogę do góry nogami, by wisiał i biła go po genitaliach. Jednemu z dzieci podawała do jedzenia kał ich psa.
Śledczy ustalili też, że zarówno w Polsce, jak i na terenie Ukrainy, kobieta przekazywała dzieci mężczyznom, którzy uprawiali z nimi stosunki płciowe. Matka zastępcza miała stać z telefonem w ręku i odmierzać czas, gdy mężczyźni gwałcili na jej oczach jej podopieczne.
Svitlana zdaniem psychiatrów i psychologów jest poczytalna. Stanie więc przed sądem. Obecnie przebywa w areszcie.
Teraz okazuje się, że Ukraina chce powrotu pokrzywdzonych dzieci do kraju, w którym wciąż trwa wojna. Z ustaleń radia TOK FM wynika, że może chodzić o próbę wyciszenia sprawy i wywiezienia ofiar z Polski, by utrudnić ewentualny proces. Poznańska prokuratura zaznacza jednak, że nawet, gdyby dzieci wyjechały z Polski, już zostały przesłuchane, w przypadku takich przestępstw ponowne występowanie przed sądem małoletnich nie jest konieczne. Proces nie byłby więc zagrożony.
Rozgłośnia dowiedziała się, że decyzję o powrocie dziesięciorga dzieci do Ukrainy podjęło gremium odpowiedzialne za pieczę zastępczą w mieście, z którego pochodzą. Nadzorować dzieci miałaby ta sama osoba, która sprawowała nad nimi nadzór przed wybuchem wojny i która nie widziała skandalicznych praktyk stosowanych przez Svitlanę.
To polski sąd będzie decydować w sprawie tego, czy dzieci wrócą do swojej ojczyzny. Żadne decyzje jeszcze nie zapadły. Obecnie dzieci znajdują się pod opieką poznańskiego małżeństwa. Chodzą do szkół i przedszkoli, a także odbywają terapie u specjalistów.
Najpopularniejsze komentarze