Do pięciu lat więzienia za skatowanie Tadka. Prokuratura postawiła zarzut zabicia
Sprawa dotyczy buldoga francuskiego.
Jak informuje "Gazeta Wyborcza", zdarzenie miało miejsce na prywatnej posesji w Ostrzeszowie pod Kaliszem. Właściciel miał sam poinformować policję o tym, że jego pies został zabity. Buldog o imieniu Tadek miał za sobą smutną historię, przebywał wcześniej na wsi zaniedbany i zlęknięty. Psiaka przygarnęła kobieta, która pół roku później musiała z niego zrezygnować. Ostatni właściciel psa opowiedział na łamach "Gazety Wyborczej", że bardzo długo leczył go, otoczył troską i opieką. Tadziu miał do dyspozycji dom z ogrodem.
Jak podaje "GW" policja z Ostrzeszowa poinformowała, że buldog francuski przeszedł na posesję do sąsiadów i zaatakował tam psa innej rasy. Właścicielka drugiego psa wołała o pomoc, na to zareagował przejeżdżający na rowerze 57-letni mężczyzna, który podejmując interwencję zacząć bić Tadka metalowym prętem. Uderzenia były tak silne, że doprowadziły do śmierci psa.
- Z policji wiem, że najpierw uderzył go wiaderkiem, ale nie wiem, czy pustym, czy pełnym. Psa odrzuciło i wtedy ten pan wziął metalowy pręt i zadał około piętnastu ciosów. Pies nie ruszał się już po kilku. On go tłukł dalej - powiedział dla "GW" właściciel zabitego buldoga.
Dzięki kamerom umieszczonym na posesji właściciela buldoga, udało się złapać mężczyznę, który skatował psa na śmierć. W trakcie składania zeznań tłumaczył, że chciał tylko pomóc kundelkowi, gdy psy gryzły się. Właściciela Tadka jednak wspominają, że wystarczyło rozdzielić psy.
Prokuratura postawiła mieszkańcowi powiatu ostrzeszowskiego zarzut zabicia zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem. Czekamy na opinię biegłego weterynarza, który określi zakres oraz mechanizm powstałych podczas okładania zwierzęcia metalową rurą ran - powiedział dla "Gazety Wyborczej" Maciej Meler.
Najpopularniejsze komentarze