Kolejne zwierzęta z Ukrainy dotarły do poznańskiego zoo, ale nie obyło się bez problemów na granicy

Tym razem to lwy.
Zdaniem pracowników poznańskiego ogrodu zoologicznego, zwierzęta ewakuowane z Ukrainy miały problemy z przekroczeniem granicy w Korczowej. - Jeden człowiek, wbrew decyzji administracyjnej swojego szefa, uparł się, żeby pokazać, że lwów nie wpuści. Graniczny Lekarz Weterynarii w Korczowej. Tylko on. Mimo decyzji Głównego Lekarza Weterynarii. To ogromny wstyd. Mamy jechać po dokumenty, których ewakuowane zwierzęta nie posiadają, do Kijowa. Albo do Lwowa wywieźć je z powrotem z ich opiekunką. Lwy umrą na granicy jak dziesiąty tygrys. Znowu w taki sam sposób. Mimo wojny - informowali w sobotę wieczorem pracownicy ogrodu.
Ale po kilku godzinach sprawę udało się załatwić i zwierzęta wraz z opiekunką ruszyły w drogę do Poznania. Wszystkie przeżyły podróż. - Po ogromnym stresie wojny i długim transporcie, mogą wreszcie odpocząć. Jeszcze niepewne swego losu, wycieńczone... A my łapiemy oddech. Zoja zostaje już w Polsce, wraz ze zwierzętami, wspólnie przeszła z nimi przez koszmar. A drużyna ratowników chwilę odpocznie i... czas na wypracowanie procedury i dalsze działania - dodali.
Przypomnijmy, że to kolejne zwierzęta, które dotarły do poznańskiego zoo. Wcześniej przetransportowano do nas sześć lwów, sześć tygrysów, likaona i dwa karakale.