Inwestor zdewastowanego bloku: "nieśmiałych artystów prosimy o pseudonimy, abyśmy mogli podpisać ich nocne dzieło"

fot. Platynowe Nozdrza
fot. Platynowe Nozdrza

Deweloper Mak Dom odniósł się do sprawy zdewastowania elewacji ich budynku, który powstał przy ulicy Drzymały.

O sprawie pisaliśmy już w niedzielę. Nowy blok wybudowany na Sołaczu został w weekend oblany czerwoną farbą i napisano na nim "deweloperzy won!". W poniedziałek anarchiści z Rozbratu zapewnili, że to nie oni stoją za dewastacją, ale tłumaczyli wandali (pisaliśmy o tym TUTAJ).

Skontaktowaliśmy się z inwestorem, który postawił blok w ramach osiedla Nowy Sołacz. - Każdy człowiek zamieszkujący planetę Ziemia w jakiś sposób ja zaśmieca, ale ci, co dewastują czyjeś mienie, zaśmiecają planetę bardziej. W naszym przypadku ktoś zużył niepotrzebnie farbę, a teraz my będziemy musieli użyć niepotrzebne ilości środków chemicznych i kolejnej farby, aby budynek przestał szpecić. Chyba, że celem grupy około 20 osób (których członków dokładnie zarejestrowały kamery monitoringu), która w sobotę o godzinie 21.00 wkroczyła na teren inwestycji, było stworzenie instalacji artystycznej. Jeśli tak, to powinniśmy ja pozostawić na dłużej, aby mieszkańcy Poznania mogli ją podziwiać nie tylko tej jesieni, ale również przez kolejne lata. Nieśmiałych i anonimowych artystów prosimy więc o pseudonimy, abyśmy mogli podpisać ich nocne dzieło. Jakkolwiek w malunkach można doszukiwać się sztuki, tak działania polegające na powyrywaniu sadzonek świeżo nasadzonych krzewów, są czystym aktem wandalizmu. Mając na względzie całość poczynań, śmiemy twierdzić, że "artyści" nie są z ruchów ekologicznych ani w samym "happeningu" nie chodziło o "obronę zieleni" - wyjaśnia Katarzyna Jagłowska, pełnomocnik inwestora.

Jak podkreśla Jagłowska, inwestycja powstała na terenie, na którym zgodnie ze Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego pojawiać się mają budynki wielorodzinne. Dodaje, że nie jest to teren Parku Wodziczki. - Park nie obejmował i nie obejmuje terenów pomiędzy rzeką Bogdanką, a ulicą Drzymały. Mimo braku ogrodzeń na tym obszarze, większość terenów należy do osób prywatnych. Zgoda (a właściwie brak sprzeciwu) właścicieli na przechodzenie przez ich nieruchomości setek osób miesięcznie po wydeptanych ścieżkach nie jest równoznaczna ze zgodą na klasyfikowanie ich działek jako "publicznie dostępnych terenów zielonych" - tłumaczy.

- Wykonaliśmy inwestycje na działce nabytej od prywatnych właścicieli, którzy zamiast uprawiać ogród jak ich "przodkowie", postanowili sprzedać nam niezagospodarowaną i zaśmieconą działkę i wyjechać w większości z tego miasta. Przed rozpoczęciem inwestycji wywieźliśmy z terenu kilkadziesiąt metrów sześciennych śmieci, które "anarchizujący" sąsiedzi lub inni mieszkańcy Poznania, podrzucali przez lata na - jak zapewne uważali - "publiczną", czyli "niczyją" działkę. Zobowiązując się do nasadzenia kilkunastu nowych drzew, otrzymaliśmy zgodę Urzędu Miasta na wycinkę kilku z nich - zauważa Jagłowska.

Deweloper zapowiada, że z anarchistami może wystąpić na drogę sądową. - Pomówienia inwestora o podejmowanie takich działań jak niszczenie ogrodów i zieleni oraz dokonywanie podpaleń, stanowią naruszenie dóbr osobistych, niewykluczone więc, że wobec braku wycofania się z tego komunikatu - strony będą musiały spotkać się w sądzie - kończy.

Najczęściej czytane w tym tygodniu

Dziś w Poznaniu

Takiej pogody nie mieliśmy w Wielkanoc od dawna!
16℃
4℃
Poziom opadów:
0 mm
Wiatr do:
19 km
Stan powietrza
PM2.5
5.94 μg/m3
Bardzo dobry
Zobacz pogodę na jutro