Kompromitacja Polaków. Piłkarz Kolejorza ograł biało-czerwonych
Kompromitacją zakończył się pierwszy mecz reprezentacji Polski na Euro 2020.
Trudno inaczej nazwać porażkę z niżej notowaną Słowacją, szczególnie mając w składzie zawodnika nazywanego najlepszym napastnikiem świata i prezentując taką postawę, jak ekipa Paulo Sousy w pierwszych 45 minutach.
Polacy przed przerwą nie zdołali oddać nawet jednego celnego strzału, tak samo wyglądała zresztą statystyka składanych akcji. Selekcjoner być może ma plan, ale albo nie umie go przekazać piłkarzom, ale są oni zbyt słabi, żeby realizować jego wizję. Oczywiście istnieje także opcja, że plan Portugalczyka jest po prostu niewłaściwy.
Najlepszym podsumowaniem był gol zdobyty przez Słowaków, poprzedzony skutecznym przejściem dwóch Polaków i samobójczym golem bramkarza.
W przerwie padły prawdopodobnie podręcznikowe "mocne, męskie słowa", bo Polacy ruszyli do ataku i błyskawicznie wyrównali: świetnie, prostopadle zagrał Mateusz Klich, w stronę Karola Linettego zagrał Maciej Rybus, a wychowanek Kolejorza nie zmarnował okazji.
Polacy starali się pójść za ciosem i kilkukrotnie zagrozili bramce Słowaków - biorąc pod uwagę przebieg pierwszej połowy można był przecierać oczy ze zdumienia. To nie trwało jednak długo, bo w 62. minucie za drugą żółtą kartkę z boiska wyleciał Grzegorz Krychowiak. To podcięło skrzydła Polakom, a a kilka minut później, po rozegraniu rzutu rożnego i błędzie w ustawieniu obrony, Słowaków na prowadzenie wyprowadził Milan Skrinar.
Polacy mieli problem z podniesieniem się z desek, trochę wiary w ich poczynania tchnęły zmiany. Paradoksalnie najlepszą sytuację miał Jan Bednarek, czyli obrońca, ale już w doliczonym czasie gry nie trafił on w bramkę po strzale z pola karnego.
Starania Polaków nie przyniosły efektu (blisko był np. Karol Świderski) i już po pierwszym meczu znaleźliśmy się w fatalnej sytuacji. Swojej szansy musimy szukać w drugim meczu grupowym, ale tam czeka reprezentacja Hiszpanii, a w dodatku zmierzymy się z nią na jej terenie.
Pełne spotkanie a barwach Słowacji rozegrał Lubomir Satka z Lecha Poznań. W drugiej połowie na boisku pojawił się Tymoteusz Puchacz, do 30 czerwca formalnie związany z Kolejorzem.
Polska - Słowacja 1:2 (0:1)
Bramki: Linetty 46' - Szczęsny (s) 18', Skrinar 69'
Polska: 1. Wojciech Szczęsny - 18. Bartosz Bereszyński, 15. Kamil Glik, 5. Jan Bednarek, 13. Maciej Rybus (74, 26. Tymoteusz Puchacz) - 21. Kamil Jóźwiak, 8. Karol Linetty (74, 19. Przemysław Frankowski), 10. Grzegorz Krychowiak, 14. Mateusz Klich (85, 16. Jakub Moder), 20. Piotr Zieliński (85, 11. Karol Świderski) - 9. Robert Lewandowski.
Słowacja: 1. Martin Dubravka - 2. Peter Pekarik (79, 24. Martin Koscelnik), 5. Lubomir Satka, 14. Milan Skriniar, 15. Tomas Hubocan - 18. Lukas Haraslin (87, 21. Michal Duris), 19. Juraj Kucka, 25. Jakub Hromada (79, 13. Patrik Hrosovsky), 20. Robert Mak (87, 10. Tomas Suslov) - 8. Ondrej Duda (90, 6. Jan Gregus), 17. Marek Hamsik.
Najpopularniejsze komentarze