Reklama
Reklama

Pożar w hali Bros: "bomba ekologiczna tykała, aż w końcu wybuchła"

fot. Czytelnik
fot. Czytelnik

Nasz Czytelnik jest oburzony sytuacją.

- 8 czerwca miał miejsce pożar fabryki chemikaliów firmy Bros. Wszystkie media piszą o hali , bądź hali magazynowej, ale nawet przedstawiciele Brosa, stwierdzili, że do pożaru doszło podczas wytwarzania jednego z preparatów. Fabryka działała nielegalnie od 2010 roku, co zostało odkryte w 2015 podczas kontroli związanej z wyciekiem chemikaliów do Warty. W 2016 fabryka została oprotestowana przez mieszkańców. W 2018 roku miasto odmówiło firmie Bros przekształcenia sposobu użytkowania z hali magazynowej na halę magazynowo-produkcyjną. Bomba ekologiczna tykała, aż w końcu wybuchła. Firma oświadczyła, że żadne preparaty nie uległy spaleniu, ani zalaniu. Takim firmom jak Bros wierzyć nie można. Tak, proszę Państwa. Wszystkim mediom umyka to, że spłonęła nielegalna fabryka chemikaliów. Ani urzędy ani prokuratura nie spieszyły się, żeby powstrzymać tę samowolę. Tym bardziej jest to oburzające, że fabryka znajduje się w gęsto zamieszkanym terenie, a po sąsiedzku fabryki jest bardzo duże przedszkole - napisał do nas Czytelnik.

Sabina Jasiukiewicz z firmy Bros rzeczywiście przyznała we wtorkowym komunikacie, że "Przyczyny pożaru będą dokładnie wyjaśniane, ale w związku z tym, że doszło do niego podczas wytwarzania jednego z preparatów, zarząd spółki podjął natychmiastową decyzję o wstrzymaniu jego produkcji". W kolejnym komunikacie zapewniła jednak, że "żadne z naszych produktów i surowców nie spłonęły. Wszystkie były zamknięte w szczelnych pojemnikach lub znajdowały się na zafoliowanych paletach, dzięki czemu nie zostały również zalane, a co za tym idzie żadne z używanych przez nas substancji nie przedostały się do środowiska".

Choć Bros twierdzi, że "spaleniu uległo wyłącznie jedno z naszych urządzeń oraz ok. 100 m2 znajdującej się na dachu papy", straż pożarna ma jednak inne zdanie na ten temat. W rozmowie z Gazetą Wyborczą rzecznik miejskich strażaków Michał Kucierski przyznał, że spaliła się zdecydowana część hali, łącznie z pomieszczeniami socjalnymi i wyposażeniem. W okolicy, ze względów bezpieczeństwa, zabezpieczono wszystkie studzienki kanalizacyjne - na czas pracy strażaków.

W środę na miejscu pojawili się pracownicy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. - Dokonują oględzin miejsca zdarzenia - wyjaśnia w rozmowie z Telewizją WTK Leszek Kurek z WIOŚ. Mieli też pobrać ewentualne próbki substancji, które mogły się palić.

Mieszkańcy okolic hal Brosa przy Druskienickiej nie ukrywają, że boją się takiego sąsiedztwa. Jak przypomina Gazeta Wyborcza, kilka lat temu uzbierano 2000 głosów mieszkańców sprzeciwiających się działalności firmy w tym rejonie Poznania. Lokalni aktywiści wskazują, że firma nie ma zgody na produkowanie czegokolwiek w halach na Podolanach. Może jedynie magazynować produkowane środki. GW ustaliła, że "Bros posiada decyzję środowiskową z 2011 roku na zmianę sposobu użytkowania hali magazynowej na halę produkcyjno-magazynową i montaż w niej instalacji do mieszania i konfekcjonowania chemicznych półproduktów lub produktów podstawowych".

Zgodnie z uchwalonym na początku bieżącego roku miejscowym planem zagospodarowania dla tego terenu, nie można tu prowadzić działalności produkcyjnej.

Najczęściej czytane w tym tygodniu

Dziś w Poznaniu

7℃
4℃
Poziom opadów:
4.8 mm
Wiatr do:
23 km
Stan powietrza
PM2.5
11.50 μg/m3
Bardzo dobry
Zobacz pogodę na jutro