Ruszył proces ks. Michała Woźnickiego. Do sądu przyszedł bez maseczki, salę skropił kropidłem

Kontrowersyjny duchowny nie przestaje zaskakiwać.
Między innymi w październiku pisaliśmy o policjantach, których wezwano do celi ks. Michała Woźnickiego w Domu Zakonnym Towarzystwa Salezjanów w Poznaniu. Duchowny odprawiał w niej nabożeństwo dla 7 osób. Zgodnie z obostrzeniami na powierzchni 7 metrów kwadratowych w mszy mogła brać udział jedna osoba. Ksiądz i ministrant zostali doprowadzeni na komisariat, by potwierdzić ich tożsamość, bo nie chcieli się wylegitymować.
W poznańskim sądzie w czwartek ruszył proces w sprawie tego wykroczenia. Oskarżyciel policji wyjaśniał, że ksiądz nie stosował się do poleceń wydawanych przez funkcjonariusza. Duchowny natomiast tłumaczył, że policjanci bezprawnie wtargnęli do kaplicy, w której sprawował mszę świętą. Ale zanim ksiądz dotarł na salę sądową, uczestniczył w awanturze. Do budynku sądu przyszedł bowiem bez maseczki. Rozprawa rozpoczęła się więc bez jego obecności. Ostatecznie duchowny postanowił założyć "szmatę" (jak sam ją nazwał) i wtedy mógł uczestniczyć w rozprawie. Gdy już dotarł na salę sądową - na ławie postawił krzyż (do obrony przed "masońskimi znakami" w "masońskim sądzie"), a pomieszczenie skropił... kropidłem.
W czwartek nie udało się przesłuchać świadków w sprawie. Kolejna rozprawa ma się odbyć w czerwcu.
Historia księdza Michała Woźnickiego ciągnie się od kilku lat. Duchowny został wydalony z Towarzystwa Salezjanów i choć Dom Zakonny już dawno temu wezwał go do opuszczenia obiektu, mężczyzna wciąż tu mieszka. Co więcej, codziennie rano odprawia Mszę Świętą Trydencką, a więc mszę w nadzwyczajnej formie Rytu Rzymskiego, w której uczestniczy kilku wiernych. Salezjanie skierowali nawet sprawę do sądu domagając się eksmisji Woźnickiego. Co więcej, 4 lata temu nałożono na niego zakaz głoszenia Słowa Bożego. Mimo to ksiądz wciąż mieszka w Domu Zakonnym i odprawia mszę.
Najpopularniejsze komentarze