Lech Wałęsa zarabiał 100 tys. euro za wykład. Teraz deklaruje, że jest bankrutem
Lech Wałęsa przekonuje, że jego sytuacja materialna daleka jest od idealnej.
Jeszcze niedawno były prezydent nie mógł narzekać na zarobki. W marcu tego roku przyznał, że udzielane poza granicami kraju wykłady dawały mu spore dochody. - Wykłady na Zachodzie? Od 10 tys. euro do 100 tysięcy. Zarabiam na zachodnich kapitalistach - mówił w rozmowie z Super Expressem. Wszystko zmienił jednak koronawirus, przez którego Wałęsa nie może podróżować w celach zarobkowych. Już w marcu przyznawał, że to generuje problemy finansowe, bo z tytułu prezydenckiej emerytury na jego konto wpływa co miesiąc 6 tys. zł, a żona Danuta wydaje w tym czasie... 7 tys. zł.
Teraz okazuje się, że przez kilka miesięcy sytuacja Wałęsy nie uległa poprawie, tak przynajmniej wynika z jego deklaracji. - W tym roku nikt nie dostanie ode mnie prezentu, bo jestem bankrutem. - zadeklarował w rozmowie z Polsat News. - Jeździłem i dorabiałem, to mi starczało, a teraz to się skończyło. Nie ma środków. Był czas, że miałem, to je rozdawałem. Rozdałem i stanąłem z pustą kieszenią - dodał.
Były prezydent przyznał, że nie angażuje się w przygotowania do świąt. - Ja jestem starego chowu. Te wszystkie rzeczy robiły zawsze kobiety. Tak było po wiejsku. Wychowano mnie tak, że raczej przeszkadzam niż pomagam. Pewnie dlatego żona mnie raczej wygania. Nie pozwala dotykać do wielu rzeczy. Nie jest to równouprawnienie. Mi też się to nie podoba, ale tak nas mężczyzn wychowano na wsi. Na starość nie da się już nic zmienić - relacjonował.
Byli prezydenci otrzymują dożywotnio miesięczne uposażenie w wysokości odpowiadającej 75 proc. kwoty wynagrodzenia zasadniczego urzędującego prezydenta. Do tego dochodzą środki na prowadzenie biura i koszty dożywotniej ochrony, zapewnianej przez państwo.
Najpopularniejsze komentarze