Martwe osoby na listach poparcia komitetu Waldemara Witkowskiego
Państwowa Komisja Wyborcza odmówiła rejestracji komitetu wyborczego Waldemara Witkowskiego, który chciał wystartować w najbliższych wyborach prezydenckich.
Poznaniak i były wicewojewoda to weteran wszelkiej maści wyborów. Trzykrotnie zdobywał mandat radnego sejmiku wojewódzkiego (zasiadał w nim w latach 2006-18), ale w wyborach do parlamentu krajowego czy europejskiego nie odnosił sukcesów.
Kilka tygodni temu Witkowski poinformował, że wystartuje w wyborach prezydenckich. Sam siebie nazwał "polskim Bernie Sandersem" (amerykański polityk otwarcie deklarujący się jako socjalista - przyp. red.). Polityk deklarował zebranie 121 tysięcy podpisów, dziękując za pomoc kolegom z Unii Pracy oraz tym członkom SLD, "którzy jako prawdziwi ludzie prawdziwej lewicy zawzięli się i postawili odgórnym decyzjom władz swojej partii".
Teraz okazuje się, że plany Witkowskiego może pokrzyżować PKW, która odmówiła rejestracji komitetu. Według PKW złożono w sumie ponad 113 tys. podpisów, ale ponad 15 tys. z nich było nieprawidłowych. Oznacza to, że nie spełniono wymogu 100 tys. podpisów, wymaganego do rejestracji komitetu w wyborach na prezydenta.
Okazało się m.in., że 653 podpisy należały do osób zmarłych przed datą ogłoszenia wyborów. Zastrzeżenia dotyczyły także nieczytelnych podpisów czy numerów PESEL.
W rozmowie z telewizją WTK Witkowski nie chciał komentować sprawy i odsyłał do pełnomocnika krajowego komitetu wyborczego, Giedymina Wróblewskiego.
- Złożyliśmy skargę na uchwałę, uważamy, że niewłaściwie postąpiono, dlatego, że ciężki był ten okres zbierania, utrudniony itd., ale poparcie miał bardzo duże nasz kandydat - powiedział dziennikarce WTK Giedymin Wróblewski. Dodał. że jego rola była administracyjna, nie miał więc prawa sprawdzać autentyczności podpisów. "Można by nawet uznać, że mógł ktoś złośliwie to zrobić by wykazać taką nieprawidłowość" - stwierdził.
Sprawą zajmie się teraz Sąd Najwyższy.
Najpopularniejsze komentarze