Półwiejska: rodzice zostawili 2-latkę samą na kilkadziesiąt minut. Płaczącym dzieckiem zainteresowali się przechodnie
Do zdarzenia doszło w środę około godziny 11.00.
- Po godzinie 11.00 na ul. Półwiejskiej zauważyliśmy małe, ok. 2-letnie dziecko, które siedziało samo przy wózku. Czekaliśmy chwilę czy rodzic wróci, niestety nadaremno. Mąż zauważył policjanta i funkcjonariuszkę straży miejskiej, więc do nich pobiegł. Staliśmy z dziewczynką około godzinę, w tym czasie nikt nie szukał dziewczynki. Po tym czasie znalazł się tata tłumacząc, że zostawił córkę z żoną. Po chwili znalazła się też matka, która tłumaczyła, że dziecko zostało z mężem - pisze nasza czytelniczka Adrianna.
Przemysław Piwecki ze straży miejskiej potwierdza, że do takiego incydentu doszło na Półwiejskiej. - Przechodnie zaalarmowali patrol łączony strażnika miejskiego i policjanta o tym, że na schodach przy banku siedzi płacząca dziewczynka bez opieki. Dziecko nie chciało wejść do banku, by się ogrzać, więc przykryto je kurtką - tłumaczy. - Patrol wraz ze zgłaszającymi czekali kilkadziesiąt minut przy dziecku na zjawienie się opiekunów. Ostatecznie pojawili się rodzice. Jak twierdzili, uzgodnili między sobą, że jedno z nich idzie wypłacić pieniądze z bankomatu, a drugie udaje się do sklepu na zakupy. Jeden rodzic myślał, że dziecko jest z drugim rodzicem. Dziwne nieporozumienie i skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie - dodaje Piwecki.
Funkcjonariusze nie zostawili tak sprawy. - Pojechano wraz z rodziną, by sprawdzić warunki, w jakich mieszka. Sporządzona została notatka. Sprawą zajmuje się policja. Z naszej strony mogę zapewnić, że podejmiemy działania i poinformujemy o incydencie Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie. Nawet jeśli był to nieodpowiedzialny, absurdalny przypadek, sytuacja rodziny wymaga sprawdzenia - kończy.
Najpopularniejsze komentarze