Os. Przyjaźni: kot od ponad doby siedzi na drzewie. Straż miejska i strażacy rozkładają ręce
Od piątkowego poranka na drzewie przy bloku nr 4 na osiedlu Przyjaźni siedzi kot.
Zwierzę utknęło na wysokości 3. piętra. - O 8 rano zadzwoniłem na straż miejską. Przyjechali o 10.00 i powiedzieli, że będą wzywać straż pożarną, aby dostać się do kota - pisze nasz czytelnik Dawid. - Po paru minutach straż miejska odjechała. Odczekałem parę godzin i zadzwoniłem do pana, który był na tej interwencji. Dostałem informację, że straż pożarna przyjedzie po 14.00. Po 14.00 zadzwoniłem na straż pożarną, ale żadnego wezwania nie mieli oraz usłyszałem, że bez obecności straży miejskiej, straż pożarna nie przyjedzie ściągać kota z drzewa - dodaje.
Nasz czytelnik ponownie zadzwonił więc do straży miejskiej. Było to około 14.30 w piątek. - Dostałem informację, że teraz jest odprawa na drugą zmianę i w pierwszej kolejności przyjadą do kota na drzewie - tłumaczy.
Mamy sobotę, kot wciąż siedzi na czubku drzewa. - Około 20.00 rozmawiałem z właścicielką kota. Zapewniała, że pójdzie po niego około 22.00, gdy nie będzie ludzi przy bloku. Nie widzi konieczności wzywania strażaków, bo jak twierdzi "kot w końcu zejdzie" - zaznacza Dawid. W sobotę o sprawie ponownie poinformowano straż miejską. Funkcjonariusze pojawili się na miejscu. Nie dysponują jednak sprzętem, który umożliwiłby im dostanie się do zwierzęcia znajdującego się na wysokości kilku metrów. Z naszych ustaleń wynika, że strażnicy miejscy poprosili o pomoc strażaków, ale ci odmówili.
Potwierdza to Michał Kucierski, rzecznik poznańskiej straży pożarnej. - Strażacy nie zajmują się ściąganiem kotów z drzew. Z doświadczenia wiemy, że koty ostatecznie same z nich schodzą. Paradoks polega na tym, że mieszkańcy, którzy chcą temu kotu pomóc, gromadząc się przy drzewie tylko mu przeszkadzają. Zwierzę jest wystraszone i boi się zejść. Trzeba zostawić kota w spokoju i wówczas powinien zejść na ziemię - mówi.
Najpopularniejsze komentarze