Józef Ignacy Grabowski, oficer sztabowy, i jego barokowy dwór w Grylewie
Z wielkim wzruszeniem i entuzjazmem przeczytałem w prasie o ukazaniu się książki Józef Ignacy Grabowski - oficer sztabu Napoleona. Jej bohater i autor wspomnień był właścicielem obszernych dóbr w Wielkopolsce, odgrywał też znaczną rolę w historii Księstwa Warszawskiego oraz Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Urodził się 23 lutego 1791 w Wełnie koło Rogoźna.
Niżej podpisanemu wspomnienie o tak wysokim rangą oficerze sprawiło tym większą radość, że mimo wielu burz wojennych nad Jeziorem Grylewskim w gminie Wągrowiec nadal dumnie stoi wspaniały barokowy dwór - niegdyś własność tegoż Grabowskiego. Pod względem architektonicznym to jeden z najpiękniejszych późnobarokowych dworów w Polsce, a zarazem siedziba jednej z linii rodu (T.S. Jaroszewski, Dwory i dworki w Polsce, Warszawa 1999).
W latach 90. ubiegłego stulecia dwór chylił się ku upadkowi pod administracją PGR-u, gdy wyniosły się zeń całkowicie szkoła podstawowa, przedszkole i wiejska kawiarenka - przeciekał dach, a niektóre belki podtrzymujące strop oparły się o podłogę na parterze. Okno zabito deskami, parkiet w sali balowej stał się mizerną resztką wspaniałej niegdyś podłogi, w piwnicy na resztkach miału węglowego dogorywało skrzydło fortepianu, na którym być może ktoś z rodziny grywał tak popularną wówczas Marsyliankę, nucąc też coraz częściej Jeszcze Polska nie zginęła ze słowami Józefa Wybickiego, właściciela pobliskiego Margonina. Ten obraz zapadł mi w pamięć, kiedy w maju 1993 roku zawitałem do Czeszowa, by wygłosić referat o K. Libelcie, który gospodarzył w tamtejszym dworze i miał liczne kontakty z Józefem Ignacym Grabowskim. Tam właśnie dowiedziałem się od konserwatora zabytków z Piły, że tuż za miedzą, w tym samym powiecie znajduje się opuszczony dwór z XVIII wieku, wymagający pilnej odbudowy. Jadąc do Poznania, zboczyłem nieco z drogi, by obejrzeć ruinę. Po dłuższym namyśle postanowiłem ratować ów klejnot architektury z czasów Sejmu Wielkiego (1789).
Z otoczenia dworu pozostała jedna ze stajni, zdewastowana i bez dachu, choć mury jeszcze krzepko się trzymały. Zachowały się także dwie stuletnie aleje lipowe, w połowie niestety wykarczowane podczas budowy bloków dwukondygnacyjnych dla pracowników PGR-u. Pozostał też częściowo zdewastowany park (ok. 2 ha), a w nim wiele dębów - pomników przyrody. Są wśród nich i olbrzymy (ponad 5 m obwodu) z przybitymi tabliczkami. J.I. Grabowski, autor wydanych właśnie pamiętników, był świadkiem ich wzrostu, bo dwór budował jego ojciec, Mateusz Grabowski, starosta lipnicki. Matka, Ludwika z Turnów, pochodziła z pobliskiego nadwarciańskiego Objezierza. Podobnie jak i syn, gościła Adama Mickiewicza, gdy poeta przebywał w Wielkopolsce w czasie Powstania Listopadowego. Józef Ignacy Grabowski początkowe nauki odebrał w domowym zaciszu. Jego guwernerem był Francuz, który uczył go języka francuskiego.
Czas jakiś edukował się w Warszawie, Poznaniu i Wrocławiu, studiował na uniwersytecie w Berlinie. Po studiach odbył wiele podróży: zwiedzał Saksonię, gdzie dłużej zatrzymał się w Dreźnie, nie pominął w swych wojażach Czech i Austrii, przemierzył też Włochy i Szwajcarię. Mając lat 20, wrócił do kraju, już podzielonego między trzech zaborców. Od listopada 1810 roku pracował w Intendenturze Lasów Narodowych w Pile, a następnie w Poznaniu. W czasie wyprawy na Moskwę 1812 roku wstąpił do wojska polskiego, początkowo jako adiutant gen. Michała Sokolnickiego. Był człowiekiem w pełni do tego przygotowanym, a znając wyśmienicie dwa języki, francuski i niemiecki, szybko awansował i jako oficer sztabowy dostał przydział do kancelarii Napoleona. Odnosił się do Napoleona z wielkim szacunkiem i trwał przy nim nawet po kapitulacji w Fontainebleau w roku 1814. O jego przywiązaniu do wielkiego cesarza świadczy następujące zdarzenie (opis z pamiętnika): gdy pułkownik Grabowski czekał w przedpokoju wodza, wyszedł kamerdyner Napoleona, Constant. Trzyma w lewym ręku nożyczki i snopek mały włosów. Pytam go skwapliwie, czy to nie włosy cesarza? - Tak jest - rzecze. - Ach! Daj mi je! - mówię. Otóż ma Pan! Wziąłem włosy te, mam dotychczas oprawione nad miniaturą cesarza, którą mi mój przyjaciel H. S. podarował i która jest pędzla sławnego malarza Isabey. Miałem ich więcej, ale gdy moi koledzy się dowiedzieli, że je mam, nie mogłem odmówić i musiałem podział zrobić tak, że mi się mało zostało, dosyć jednak jak na pamiątkę.
Drugim intrygującym wątkiem w pamiętnikach Grabowskiego jest spotkanie z Tadeuszem Kościuszką (w roku 1814).
Otóż po klęsce Napoleona pod Lipskiem, kiedy to zostali przy nim tylko najwierniejsi żołnierze, głównie Polacy, patrol z Grabowskim na czele miał w okolicznych wsiach poszukać siana. Oddział dotarł do wioski Berville, gdzie znaleziono stodołę, zawierającą trochę siana. Żołnierze na polecenie pułkownika zaczęli ładować je na wóz. W tym czasie pojawił się staruszek niewielkiego wzrostu w kapocie, czyli wołoszce szarej z pętlicami... i gdy staruszek usłyszał, że mówią po polsku, odezwał się do nich i po polsku rzecze, prosząc żołnierzy, by siana nie brali, bo to jest cały majątek biednych ludzi, u których on jest na łaskawym chlebie, i tym bardziej, że zabierają rodacy. Wówczas Grabowski zapytał: "a kim Waszmość jesteś?".
"Jestem generał Tadeusz Kościuszko" - odpowiada staruszek. Na to żołnierze pochylili głowy i zdjęli czapki, a sługa Grabowskiego rzecze: "Jaśnie Oświecony generale! nasze konie nie mają paszy, nie możemy wracać bez furażu! - Znajdziecie go gdzie indziej, moje dzieci, lecz nie bierzcie z tej wsi, gdzie mi dali przytułek i gdzie mieszkam". Po tym dictum żołnierze siano zrzucili, a Kościuszko zaprosił ich i przed domem winem poczęstował. Oddział wrócił do Fontainebleau, a Grabowski o wszystkim zameldował generałowi Wincentemu Krasińskiemu, ojcu poety Zygmunta Krasińskiego.
Generał Krasiński po otrzymaniu tej wiadomości zebrał oficerów sztabowych wojska polskiego i wyruszył, by złożyć hołd Naczelnikowi Powstania i wielkiemu patriocie. Krasiński przedstawiał każdego oficera i wymieniał kolejno stopnie wojskowe i nazwiska. Kościuszko wspominał wielu ich ojców, którzy pod jego wodzą walczyli w powstaniu 1794 roku. Kiedy przedstawiono pułkownika Madalińskiego i Naczelnik rozpoznał złoty pierścień, który wręczył przed wielu laty jego ojcu, aż się rozpłakał ze wzruszenia. Ta scena stała się później bodźcem do napisania sztuki barona Moltitza Der alte Feldherr (przetłumaczonej na francuski). Po upadku Napoleona i Kongresie Wiedeńskim (1815) Grabowski wrócił do swych majątków w Wielkopolsce. Ożenił się w roku 1819 z Klementyną Wyganowską, która wniosła mu w posagu część dóbr po kasztelanie międzyrzeckim Kwileckim. W roku 1828 został dyrektorem Ziemstwa Kredytowego w Poznaniu. Podczas Powstania Listopadowego Grabowski pełnił funkcję wojskiego, tzn. opiekował się rodzinami ochotników, którzy z Wielkopolski poszli do powstania. W swym dworze pod Obornikami gościł Adama Mickiewicza, a jego brata Franciszka zatrudnił w swych majątkach. Finansowo wspierał też poetę - wdzięczny Mickiewicz wymienił go nawet na kartach Pana Tadeusza - oraz paryski Hotel Lambert. Grabowski wychował i wykształcił też zdolnego, ubogiego chłopca z Objezierza. Był to sławny historyk literatury Antoni Małecki, który po śmierci swego dobroczyńcy wszelkie akta po Józefie Ignacym Grabowskim zdeponował w Ossolineum we Lwowie (obecnie we Wrocławiu). Zabytkowy dwór został odnowiony i służy dalej społeczeństwu.