Na osiedlowym śmietniku odkryto radioaktywne substancje. Pochodziły z mieszkania po zmarłej babci
Kilka dni temu na białoruski numer alarmowy dotarła informacja o pojemnikach ze znakiem radioaktywności, które trafiły na jeden z osiedlowych śmietników w Mińsku.
Na miejsce odkrycia skierowano samochód ochrony chemicznej i radiacyjnej, a jego pracownicy potwierdzili, że na śmietnik trafiło białe, plastikowe wiadro, w którym znajdowały się pojemniki oznaczone znakiem "Niebezpieczeństwo. Substancje radioaktywne". Interweniujące służby wykonały pomiary promieniowania, które wykazały, że w odległości jednego metra od pojemników występował czterokrotny wzrost promieniowania.
Badania wykazały, że na śmietnik trafiły:chlorek uranylu - dwie puszki (po 1 kg), azotan uranylu - jedna puszka (1 kg), siarczan uranylu - jedna puszka (1 kg), trzy uran - jedna puszka (1 kg). Zabezpieczone substancje trafiły do Ośrodka Badań Jądrowych Sosny pod Mińskiem, a po ich zabraniu służby wykonały ponowny pomiar promieniowania w miejscu ich znalezienia. Nie odbiegało ono od normy.
Wyjaśnieniem, skąd niebezpieczne substancje wzięło się na śmietniku, zajęła się milicja. Milicjanci szybko trafili na ślad kobiety, która wyniosła je na śmietnik. Okazało się, że substancje należały do babci kobiety, która wcześniej pracowała na wydziale chemii jednego z uniwersytetów. Kobieta zmarła w 2016 roku, a teraz wnuczka zajęła się sprzątaniem mieszkania i wyrzuciła na śmietnik pojemniki z nieznaną substancją.