Szpital wypisał starszego pana z demencją, mimo że rodzina kategorycznie zabroniła. Mężczyzna odnalazł się na Dworcu Głównym
65-latka na dworzec przywiózł taksówkarz. Mężczyzna nie wiedział ani gdzie mieszka, ani jak zapłacić, był ubrany w samą piżamę. Kierowca wezwał policję.
Pan Marek udał się do szpitala wojewódzkiego przy ul. Lutyckiej na zabieg. W piątek miał zostać wypisany. Rodzina wyraźnie zaznaczyła, że mężczyzna cierpi na demencję i nie potrafi odnaleźć drogi do domu, dlatego nie powinien zostać wypisany bez obecności kogoś z rodziny. Gdy krewni, około godz. 17:00 przyjechali po 65-latka do szpitala, okazało się, że od dwóch godzin go tam nie ma.
O tej porze roku i w przypadku, gdy pan Marek nie jest w stanie samodzielnie odnaleźć drogi do domu - sytuacja stała się groźna. Szybko rozpoczęła się akcja poszukiwawcza. Ogłoszenie o zaginięciu 65-latka pojawiło się na Facebooku i Wykopie, a także na naszej skrzynce mailowej. Nie zdążyliśmy jednak nawet napisać artykułu, gdyż - na szczęście - pan Marek się odnalazł.
Na dworzec Poznań Główny przywiózł go taksówkarz, bo pan Marek nie potrafił powiedzieć gdzie mieszka i nie miał przy sobie pieniędzy, by zapłacić za kurs. - Ojciec był w samej piżamie, bo rzeczy z szatni wydawane są na dowód, a dowód my mieliśmy - wspomina syn 65-latka. - Taksówkarz na szczęście zobaczył, że coś jest nie tak i zadzwonił na policję - dodaje.
- Dzięki Bogu tak to się skończyło, jednak szpital nie stanął na wysokości zadania i tak tego nie zostawimy - mówi syn zaginionego, zaznaczając, że zwróci się ze skargą do rzecznika praw pacjenta. Rodzina pana Marka w rozmowie z ordynatorem przedstawiła zaświadczenie o demencji i kategorycznie zabroniła wypisywać pana Marka bez obecności kogoś z rodziny. W odpowiedzi uzyskała zapewnienia, że nie ma się czego obawiać.
Gdy dzwoniliśmy do szpitala, usłyszeliśmy, że komentarz dostaniemy najwcześniej w poniedziałek.
Najpopularniejsze komentarze