Dyrektorka poznańskiego zoo wykastrowała dwa tygrysy i antylopę. Zwierzęta należały do hodowcy z Pyszącej
Prokuratura od trzech tygodni prowadzi śledztwo w sprawie nieodwracalnych zabiegów kastracji, którym poddane zostały zwierzęta w poznańskim zoo.
- Od 3 tyg. prowadzimy śledztwo w sprawie nielegalnej kastracji tygrysów zabezpieczonych przez prokuratora i powierzonych poznańskiemu zoo na przechowanie. Zoo bez wiedzy i zgody prowadzących śledztwo (Pysząca) zleciło nieodwracalny zabieg na zwierzętach - pisze na swoim twitterowym koncie rzecznik wielkopolskiej policji, Andrzej Borowiak.
W rozmowie z reporterką Pulsu Dnia dyrektor Ewa Zgrabczyńska przyznała, że kastracja rzeczywiście miała miejsce. Dyrektorka zoo twierdzi, że tygrysy były agresywne względem siebie. Istniała obawa, że się zagryzą.- Tygrysy są zwierzętami terytorialnymi, które zaczynają wykazywać agresję, szczególnie pomiędzy osobnikami tej samej płci. Taki zabieg wskazany przez lekarza weterynarii dla ratowania zdrowia i życia jest niezbędnym by zwierzęta nie okaleczyły się czy wręcz nie zabiły - mówi Zgrabczyńska przed kamerą WTK.
Sprawa jest o tyle kontrowersyjna, że status zwierząt pochodzących z hodowli w Pyszącej nie jest do końca jasny. Właściciel zlikwidowanej hodowli cały czas walczy o zwrot zwierząt. Jakikolwiek byłby finał tych starań, zwierzęta przeszły nieodwracalne zmiany.
- O naszym stosunku do nich świadczy nasza praca, walka o dobrostan, programy hodowlane, edukacja i miłość. Bo my, Szanowny Właścicielu, kochamy naszych podopiecznych, nie topimy ich w gnoju i odchodach, nie przemycamy, nie strzelamy do nich, nie grzebiemy na terenie zoo, nie fałszujemy ich dokumentów oraz nie handlujemy nimi dla pieniędzy. Są one nasza rodziną. Dlatego ze spokojem czekamy na opinie biegłych i wyniki postępowania, każdego dnia dbając o zabezpieczone zwierzęta - czytamy w facebookowym oświadczeniu zoo.
Najpopularniejsze komentarze