Dziura w systemie: właściciele aut elektrycznych nie otrzymują mandatów za prędkość
Kupno drogiego samochodu elektrycznego może okazać się niezłą inwestycją, o ile mamy skłonność do częstego łamania przepisów ruchu drogowego.
Sprawę opisuje "Puls Biznesu". Okazuje się, że właściciele elektryków nie otrzymują mandatów za przekroczenie prędkości.
- Jeżdżę teslą od czterech lat, praktycznie codziennie. Nie zwalniam przy fotoradarach i nigdy nie otrzymałem mandatu - powiedział gazecie kierowca jeżdżący "elektrykiem".
Informację potwierdzają wypożyczalnie Tesli m.in. z Poznania i Warszawy, a także przedsiębiorcy posiadający w swojej ofercie samochody elektryczne innych marek.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że za błąd odpowiadają nie tyle same fotoradary, co system CEPiK. - W przypadku aut elektrycznych system dostaje informacje o braku danych lub komunikat "auto nieznane, legalnie zarejestrowane". Odpowiada za to wprowadzony przed laty algorytm, który miał sprawić, by niektóre auta, np. operacyjne samochody służb, nie dostawały mandatów - wyjaśnia informator "Pulsu Biznesu".
Powodem jest prawdopodobnie rubryka, w której wpisuje się pojemność auta. W przypadku "elektryków" pojawia się tam "- - -", przez co algorytm taktuje taki pojazd jako specjalny.
Dziennikarzom gazety w całej Polsce udało się znaleźć jednego właściciela tego typu pojazdu, który otrzymał mandat. Prawdopodobnie był to efekt... pomyłki algorytmu: na zdjęciu widoczne były dwa pojazdy (w tym Tesla), przez co konieczna była ręczna weryfikacja.