W 1978 roku w Poznaniu mieliśmy zimę stulecia
- 20 stopni Celsjusza oraz intensywne opady śniegu sprawiły, że w województwie ogłoszono stan klęski żywiołowej.
Jak przypomina Piotr Grzelczak z Kroniki Miasta Poznania, rekordowa zima nadciągnęła nad całą Polskę w nocy z 28 na 29 grudnia 1978 roku. Nagle stosunkowo dobra pogoda (temperatura sięgająca +10 stopni Celsjusza!) diametralnie się zmieniła. Termometry zaczęły pokazywać -20 stopni, a jakby tego było mało, mrozom towarzyszyły bardzo intensywne opady śniegu.
Konieczne było anulowanie lotów z lotniska Ławica, a pasażerowie kolei godzinami oczekiwali na dworcu na opóźnione pociągi. W Sylwestra wojewoda poznański ogłosił stan klęski żywiołowej. Apelowano do mieszkańców, by zgłaszali się w swoich zakładach pracy i pomagali walczyć z żywiołem w mieście.
Poznań w sylwestrową noc został dosłownie pokryty śniegiem. Napadało go około pół metra, a to było równoznaczne z niemożliwością poruszania się po mieście samochodami i komunikacją miejską. - Nie jeździły taksówki, tramwaje i autobusy, odśnieżanie ulic za pomocą ciężkiego sprzętu utrudniały zaś unieruchomione i porzucone przez kierowców pojazdy prywatne. Dla mieszkańców Suchego Lasu czy Plewisk oznaczało to szukanie schronienia u znajomych i nawet dwudniową "podróż" do domu - pisze Grzelczak.
Gigantyczny atak mrozu spowodował w mieście problemy z dostawami prądu, a na Ratajach ludzie mieli w mieszkaniach albo ciepłe grzejniki albo ciepłą wodę. W sklepach brakowało podstawowych towarów, a odśnieżaniem zajmowało się m.in. wojsko. Zadowoleni z takiego obrotu spraw mogli być jedynie młodzi poznaniacy, którzy w tych dniach nie musieli chodzić do szkoły.
Najpopularniejsze komentarze