Niebezpieczne zdarzenie na placu zabaw w Galerii Pestka: głowa dziecka utknęła w obrotowej bramce
O zdarzeniu poinformowała nas czytelniczka.
- W sobotę około 20.00 w Galerii Pestka, na placu zabaw Lider, doszło do bardzo niebezpiecznej sytuacji - pisze Kasia. - 7-letnie dziecko włożyło głowę w metalową obrotową bramkę, na której zawisło. O zdarzeniu zaalarmowały dorosłych przebywające na placu dzieci. Dziecko w związku z tym, iż wisiało w pewnym stopniu w powietrzu, zaczęło się dusić. Matka chłopca trzymała go nieruchomo. Na miejscu pojawiła się również mama jednego z dzieci, która była w zaawansowanej ciąży, prawdopodobnie policjantka. Nie jestem mamą dziecka, które utknęło w drzwiach, lecz chciałam bardzo podziękować właśnie tej pani policjantce, że będąc nawet w tak zaawansowanej ciąży pomogła mamie chłopca - dodaje.
Zdaniem naszej czytelniczki kobieta była bardzo opanowana, uspokoiła matkę chłopca, wydała też dyspozycje o wezwanie odpowiednich służb. - Mechanizm drzwi obrotowych był cały czas włączony i naprawdę mogło dojść do tragedii, ponieważ gdyby dziecko się nie udusiło to mechanizm mógłby skręcić mu kark. Na szczęście ojciec jednego z dzieci również przyszedł na miejsce i blokował swym ciałem drzwi, by nie ruszyły. Mu również chcę podziękować za pomoc. Oczywiście również dziękuję ratownikom medycznym oraz strażakom za szybką reakcję i pomoc w uwolnieniu dziecka. Mam nadzieję, że 7-letni chłopiec i jego mama czują się już dobrze - kończy.
O sprawie napisał Głos Wielkopolski. Z relacji matki chłopca wynika, że na plac zabaw przyszła z 8-letnimi bliźniakami. Jeden z nich utknął w bramce obrotowej, której obsługa nie potrafiła wyłączyć. Ostatecznie chłopca uwolniono poprzez rozcięcie i odgięcie metalowych prętów. Matka chłopców skarży się, że plac zabaw wcale nie jest bezpieczny i apeluje do właścicieli, by zdemontowali obrotową bramkę, bo stanowi zagrożenie dla dzieci.
Gazeta rozmawiała z kierownikiem regionalnym firmy Lider, która jest właścicielem placu zabaw. Kierownik zaznacza, że chłopiec na siłę próbował przejść przez obrotową bramkę (żeby przez nią przejść, trzeba uiścić opłatę w wysokości 5 złotych, czego on miał nie zrobić). Dodaje, że firma nie ma sobie nic do zarzucenia, a takie same bramki zamontowane są na innych placach zabaw firmy i nigdy wcześniej nie doszło do takiego incydentu. Kierownik zauważa też, że to z winy chłopca firma musi ponieść koszty związane z naprawą bramki.
Najpopularniejsze komentarze