Reklama
Reklama

Trwa dyskusja o VAR. Piotr Rutkowski: system wymaga dyskusji i zmian

fot. Roger Gorączniak, archiwum
fot. Roger Gorączniak, archiwum

W Polsce trwa dyskusja o systemie VAR, a jednym z najbardziej radykalnych jest głos Nenada Bjelicy. Stanowisko w tej sprawie zajął również wiceprezes Lecha Poznań.

Trener Kolejorza krytykował VAR już po wyjazdowym spotkaniu z Lechią Gdańsk (nazywając go "cyrkiem"), a tuż po meczu z Wisłą Kraków znów dał upust swojej frustracji, zarówno na konferencji prasowej, jak i przed kamerami Canal+. "Skandaloza" podsumował Chorwat i zadeklarował, że nie lubi i nigdy nie polubi VAR.

Zarzuty Bjelicy dotyczą nie tylko tempa podejmowanych decyzji - w Gdańsku zamieszanie związane z podyktowaniem rzutu karnego trwało kilka minut. Według szkoleniowca VAR nie eliminuje błędów, co miało być jego podstawowym zadaniem. Chorwat wskazywał m.in., że sędzia siedzący w wozie nie widział ewidentnego faulu, choć miał ku temu wszelkie narzędzia.

Wypowiedzi Bjelicy są szeroko komentowane. Zdania są podzielone, ale duża część "ekspertów" uważa, że Chorwat dramatyzuje, a sam VAR, choć nie działa idealnie, jest dobrym rozwiązaniem. Z drugiej strony nie brakuje głosów poparcia dla szkoleniowca.

Do sprawy odniósł się również Piotr Rutkowski. - Cała liga i polska piłka zostały rzucone na głęboką wodę, teraz wszyscy uczymy się w niej pływać. Łukasz Wachowski, dyrektor Departamentu Rozgrywek Krajowych PZPN w jednym z wywiadów przyznał, że w rzeczywistości i przede wszystkim sędziowie uczą się funkcjonowania systemu VAR podczas meczów o stawkę, a nie na szkoleniach. Można zatem powiedzieć, że to operacja na żywym organizmie, a popełnionych błędów cofnąć przecież nie sposób. Czy obwiniam wideoweryfikację o stratę punktów w poprzednich meczach? Oczywiście, że nie. Powinniśmy je wygrać własnymi siłami, zwłaszcza ten ostatni - stwierdził wiceprezes Kolejorza.

Syn Jacka Rutkowskiego, podobnie jak Bjelca, zwracał uwagę na fakt, że decyzję o skorzystaniu z pomocy VAR podejmuje główny arbiter spotkania. - I tu widzimy problem, bo przecież mając tak precyzyjne narzędzie i doświadczonych kolegów po fachu siedzących przed monitorami, arbiter prowadzący zawody powinien otrzymywać jasny sygnał "z wozu", że weryfikacja jest konieczna. Dziś to niemożliwe bo takie są reguły wypracowane przez FIFA i IFAB. Głos decydujący ma więc sędzia główny, któremu zdarzają się pomyłki, a przecież równocześnie jeden z jego asystentów widzi dużo więcej na monitorze i ma możliwość obejrzenia nieskończonej liczby powtórek. Dlaczego ma mu nie ufać tak samo, jak ufa swojemu liniowemu? To jeden z naszych podstawowych wniosków po pierwszych miesiącach funkcjonowania.

Przedstawiciele Lecha podkreślają, że nie mają pretensji do VAR, kiedy podjęta za jego pomocą decyzja jest słuszna. Tak było choćby w Białymstoku, gdzie nie uznano gola zdobytego przez Macieja Gajosa.

- Jestem zwolennikiem wideoweryfikacji, czekałem na jej wprowadzenie z niecierpliwością, ale dziś wiem, że system VAR wymaga otwartej dyskusji i docelowo zmian. Temat budzi dziś wiele kontrowersji. Poprawienie go leży w interesie nas wszystkich, bo zależy nam na tym, by piłka nożna rozwijała się w dobrym kierunku i promowała uczciwe i sprawiedliwe podejście do sędziowania oraz rozwiązywania trudnych boiskowych sporów. Trenera Bjelicę rozumiem i jestem tak samo sfrustrowany i zirytowany jak on, bo błędne decyzje w ostatnich meczach sprawiły, że nie podyktowano dla nas co najmniej 2 rzutów karnych, które były oczywiste, a sędzia nawet nie podjął próby obejrzenia powtórek sytuacji - zakończył Rutkowski.

Najczęściej czytane w tym tygodniu

Dziś w Poznaniu

4℃
1℃
Poziom opadów:
0.4 mm
Wiatr do:
14 km
Stan powietrza
PM2.5
8.00 μg/m3
Bardzo dobry
Zobacz pogodę na jutro