Wichniarek o groźbach sprzed lat: "jeśli strzelę, to coś się stanie"

- Strzelisz bramkę, to cię zajeb**** - opisywał sytuację, do której doszło na stadionie Lecha Poznań w latach 90. Artur Wichniarek.

Napastnik swoją przygodę z zawodową piłką rozpoczynał w Kolejorzu, a w 1997 roku trafił do Widzewa Łódź. Tam musiał walczyć o swoje, ale w końcu stał się czołowym piłkarzem zespołu.

W sezonie 1998/99 Lech i Widzew walczyły o drugie miejsce w tabeli, które wówczas gwarantowało grę w eliminacjach Ligi Mistrzów: zmierzająca po tytuł Wisła Kraków została wykluczona z europejskich pucharów. Pod koniec rozgrywek Kolejorz podejmował łodzian w Poznaniu.

W rozmowie z portalem Weszlo.com Wichniarek opisał zdarzenia, które miały miejsce tuż przed tym spotkaniem. - Byliśmy przed meczem w hotelu i dostałem telefon od jakiegoś kibica Lecha, który powiedział, że szanuje mnie jako piłkarza, ale jeśli tylko strzelę bramkę, to on wie, gdzie moja siostra chodzi do szkoły, gdzie mieszkają rodzice... Wybór należy do mnie, ale jak strzelę to się coś stanie - powiedział.

Piłkarz zwrócił się z tym problemem do kierownictwa klubu, a po kilku godzinach otrzymał zapewnienie, że sprawę "rozwiązano". Tuż przed meczem w słynnym tunelu, którym piłkarze wychodzili kiedyś z szatni na boisko doszło jednak do nieprzyjemnej sceny. - Strzelisz bramkę, to cię zaje**** - usłyszał zawodnik.

Wichniarek ostatecznie w meczu zagrał, ale gola nie zdobył, a zwycięstwo odniósł Lech. - Potem w Canal+ powiedziałem, że to mój ostatni sezon w polskiej lidze, bo ja takich rzeczy nie będę tolerował i Lech Poznań o tym wie, że ma takich debili na trybunach. Jak się później okazało - to był jeden z liderów bojówki Lecha, ważna postać w środowisku - przyznał w rozmowie z Weszlo.com Wichniarek.

Napastnik kilkanaście lat później napastnik wrócił do Lecha, jego przygoda z klubem trwała jednak zaledwie kilka miesięcy.