Nenad Bjelica: we Włoszech wyrzucenie na trybuny było standardem. Wygraną dedykuję kucharzowi
Trener Nenad Bjelica był zadowolony z postawy swoich piłkarzy, co nie może dziwić: Lech Poznań pokonał 1:0 Lechię Gdańsk i traci już tylko 2 punkty do lidera Lotto Ekstraklasy.
- Wygraliśmy absolutnie zasłużenie. Graliśmy przeciwko zespołowi, który ma bardzo dobrą ofensywę, a przez 96 minut nie daliśmy rywalowi stworzyć żadnej klarownej okazji. To pokazuje jak dużą pracę nasza drużyna wykonała w defensywie. Jestem zadowolony z tego jak graliśmy, walczyliśmy i z jakim zaangażowaniem podeszliśmy do meczu - komentował szkoleniowiec.
- Naturalnie mogliśmy wygrać wyżej, w końcówce mieliśmy ku temu okazje. W takich meczach nawet gdy rywal gra tylko w 9 mogą zdarzyć się niebezpieczne sytuacje po stałych fragmentach, ale drużyna dobrze się spisała. Chcę pochwalić wszystkich piłkarzy, a także pozdrowić kucharza, który upiekł dla nas przed meczem pyszne ciasto. Wielu ludzi przyczynia się do naszych sukcesów, nie tylko te osoby, które widać na co dzień, dlatego dedykuję zwycięstwo Arturowi, naszemu kucharzowi - dodawał.
Niedzielne spotkanie obfitowało w emocje, niekoniecznie pozytywne, a goście kończyli mecz w dziewięciu. Zdaniem Bjelicy agresywna postawa piłkarzy nie jest problemem, a wręcz przeciwnie. - Emocje to część naszej gry. Chcę, żeby zawodnicy byli nimi przepełnieni i pokazywali je także w kolejnych meczach.
Drugą połowę trener Kolejorza oglądał z perspektywy trybun. Został na nie odesłany po "starciu" ze Sławomirem Peszko. - W Lechu to pierwszy raz, we Włoszech był to standard. Zawodnik Lechii leżał na murawie, my wybiliśmy piłkę. Później Peszko oddał nam ją w niesportowy sposób. Peszko grał dla Lecha, klub mu płacił i musi on pokazać dla niego szacunek. to jedyne, co mu powiedziałem. Zdaniem sędziego było to zbyt dużo i zostałem wysłany na trybuny. To zdarzyło się na boisku i powinno na nim zostać, chcę jednak wyjaśnić skąd wzięła się ta sytuacja - tłumaczył.
Najpopularniejsze komentarze