Poznań: przyszedł na lekcję nauki jazdy pod wpływem alkoholu
W niedzielę do szkoły jazdy HigH zgłosił się kursant, który chciał wsiąść za kierownicę, choć był pod wpływem alkoholu. Instruktor przebadał go alkomatem i odesłał do domu. Szef szkoły przyznaje, że takie sytuacje zdarzają się coraz częściej.
- Dzięki czujności instruktora i posiadanemu alkomatowi kursant nie został dopuszczony do jazdy. Takie zachowanie należy oczywiście potępiać, ale ważne, że nie udało mu się wyjechać na ulice Poznania w samochodzie z "L" na dachu - mówi Marcin Kukawka, prezes HigH Szkoła Jazdy. Do takich sytuacji dochodzi niestety coraz częściej. - Ma to miejsce szczególnie w soboty i niedziele. W razie wątpliwości dysponujemy w szkole alkomatami i alkotestami, które pomagają w zgadaniu trzeźwości kursanta - dodaje.
Sytuacja nie została zgłoszona policji, bo mężczyzna ostatecznie nie usiadł za kierownicą. - Jestem przekonany, że rozmowa dyscyplinująca, którą przeprowadziliśmy z kursantem pomoże. Gdyby sytuacja się powtórzyła to oczywiście będziemy starali się wyciągnąć daleko idące konsekwencje - zapewnia. Zdaniem Kukawki, przyszli kierowcy, a także ci ze sporym stażem, nie do końca zdają sobie sprawę, co grozi za prowadzenie auta pod wpływem alkoholu.
Jeśli kierowca zostanie przyłapany na prowadzeniu auta po spożyciu alkoholu (0,2 do 0,5 promila) - jest to traktowane jako wykroczenie, za które grozi kara grzywny, 10 punktów karnych, 30-dniowy areszt czy zakaz prowadzeni pojazdów na okres do 3 lat. Jeśli zawartość alkoholu będzie większa (powyżej 0,5 promila) kara jest bardziej dotkliwa - można trafić do więzienia na 2 lata, a także dostać zakaz prowadzenia pojazdów na okres do 15 lat. Dodatkowo trzeba też zapłacić kilka tysięcy złotych nawiązki.
Ale problemów może być znacznie więcej - w przypadku spowodowania wypadku przez osobę pod wpływem alkoholu, poszkodowany otrzymuje odszkodowanie z OC sprawcy. Ponieważ sprawca jest pijany, towarzystwo ubezpieczeniowe może domagać się od swojego klienta (tu sprawcy) zwrotu kosztów wypłaconego odszkodowania (tak zwany regres). To kilka tysięcy złotych. Kwota ta może znacznie wzrosnąć, jeśli ktoś ucierpi w wyniku wypadku.