Tylko 40% zgłoszeń do poznańskiego pogotowia to uzasadnione wezwania. Ma się to zmienić
Jedynie 40% zgłoszeń do poznańskich ratowników medycznych to uzasadnione wezwania. Pozostałe dotyczą np. "zwykłego" bólu brzucha czy gorączki. Niestety przez takie bezsensowne wezwania czekać na pomoc muszą osoby, które tego potrzebują. Podobnie jest na szpitalnych oddziałach ratunkowych. Poprawić sytuację ma akcja edukacyjna.
Nawet nie połowa (jedynie 40%) zgłoszeń wpływających do poznańskiego pogotowia to zgłoszenia uzasadnione. Ludzie zgłaszają tu między innymi po to, by zgłosić gorączkę, ból głowy czy ból brzucha. Proszą o przyjazd karetki. Nie zdają sobie sprawy, że opóźniają tym samym pomoc dla naprawdę potrzebujących. - Gdybyśmy obsłużyli każdy telefon, system stałby się niewydolny - mówi Robert Judek, rzecznik poznańskiego Pogotowia Ratunkowego.
Bardzo podobnie jest na szpitalnych oddziałach ratunkowych. Tworzą się tu kolejki oczekujących. - Każdy chory, który trafia do szpitalnego oddziału ratunkowego z powodów, które nie są ratunkowe, nie są więc nagłym zagrożeniem życia, wydłuża czas oczekiwania pozostałych, a jednocześnie nie uzyskuje nic po własnym długim oczekiwaniu - tłumaczy lek. med. Jacek Górny, kierownik SOR w szpitalu przy ul. Szwajcarskiej.
W Poznaniu i Wielkopolsce ma się to zmienić. Wszystko przez kampanię edukacyjną przygotowaną przez ratowników i wielkopolski NFZ. Powstała m.in. ulotka, w której znajdują się informacje o tym, gdzie szukać pomocy w konkretnych przypadkach. Są też wykłady dla seniorów, podczas których można się m.in. dowiedzieć o działaniu "wieczorynek" - poradni, które udzielają pomocy pacjentom w nocy i święta. W naszym mieście takich punktów jest 8. - Zgłaszają się do nich pacjenci z nagłymi dolegliwościami, którzy z różnych powodów nie zostali przyjęci przez lekarza rodzinnego - mówi lek. med. Beata Jakubowska z POSUM. Takie punkty działają od 18.00 do 8.00, także w święta.
Z ulotki dowiemy się także pod jakie numery dzwonić, by wezwać pomoc, a także jakie informacje powinniśmy podać. - Prowadzimy akcje informacyjne w szkołach, przedszkolach, by już to młode pokolenie wiedziało jak się poruszać w systemie - mówi Robert Judek. - Myślę, że dopiero za kilka lat będziemy widzieli efekty naszej pracy - dodaje.
Najpopularniejsze komentarze